KOŃCZYCE. W lokalu wyborczym przy ul. Paderewskiego w Zabrzu-Kończycach zmarł 74-letni zabrzanin. Mężczyzna około godz. 10  przyszedl w towarzystwie żony, pobrał karty do głosowania i oddał głos. - Kiedy czekał aż żona wrzuci karty do urny, zasłabł. Z pomocą rzuciła się przewodnicząca komisji. Wezwano również pogotowie ratunkowe - mówi Marek Wypych z zabrzańskiej policji.  Pomimo długiej akcji reanimacyjne nie udało się uratować jego życia.

Potwierdzono zgon z przyczyn naturalnych, a więc nie stwierdzono udziału osób trzecich. Zwłoki wydano rodzinie. 

Nim jednak przyjechał przewoźnik z zakładu pogrzebowego, ciało przechowywano w pomieszczeniu komisji. W tym czasie stoliki, urnę i karty do głosowania przeniesiono na korytarz. - Ta sytuacja trwała godzinę, ale w tym czasie nikt nie pojawił się w komisji, aby zagłosować - mówi Marek Wypych..

Kiedy przyjechał karawan policjanci zdecydowali zamknąć szkołę dla wyborców. - Chcieliśmy uniknąć sytuacji, gdy zwłoki przenoszone są korytarzem na widoku mieszkańców. Zablokowanie ruchu trwało 12 minut, co oczywiście zostało odnotowane w stosowny sposób w protokole - dodaje rzecznik zabrzańskiej komendy.  Pomieszczenie przewietrzono i umyto, po czym komisja wróciła do niego i już normalnie pracuje.

 - Nie przewidujemy przedłużania pracy tej komisji - mówi Rafał Siech, członek Miejskiej Komisji Wyborczej.

Policja nie odnotowała żadnych innych przykrycyh wydarzeń i incydentów w Zabrzu. Patrole pojawiają się jednak w komisjach i cały czas są w kontakcie z ich przewodniczącymi.