TRZY NA CZY. JUSTYNA BYWALEC (38 lat) - urodzona w Turku, mieszka w Rudzie Śląskiej, od ponad roku sushi master w restauracji Itachi Sushi. Od 10. roku życia gra w piłkę ręczną - była w śląskiej oraz polskiej reprezentacji szczypiornistek. Prywatnie szczęśliwa żona, matka oraz właścicielka psa Tofika.
- Czy pierwsze sushi przygotowała pani z rozmysłem, planowo, czy to raczej był przypadek?
- Tak naprawdę to zostałam do tego... przymuszona. Mój brat postanowił otworzyć sushi bar, więc ja siłą rzeczy miałam nauczyć się je przygotowywać. Oczywiście przeszłam specjalne kursy, ale do wielu sekretów do dochodziłam sama. Cały czas pamiętam pierwsze zamówienie, które musiałam przygotować całkowicie samodzielnie. Klient zażyczył sobie dwa zestawy sado (49 elementów) w ciągu godziny do odebrania. Bardzo się wtedy denerwowałam, a okazało się, że spisałam się świetnie..
- Czy podczas przygotowywania potraw korzysta pani z jakiś przepisów?
- Od zawsze miałam smykałkę do gotowania, ale z pewnych sprawdzonych recepty trzeba korzystać jak z książki kucharskiej. Ciągle mam żółte karteczki, które na początku przygody z sushi, informowały mnie o ilości składników oraz co z czym i jak należy połączyć. Podstawa to dobrze ugotować specjalny ryż oraz dokładnie sprawdzić rybę, bo nie każda pasuje do tego typu dania. Na przykład taki karp, tradycyjna wigilijna ryba, w sushi bardzo źle się komponuje. Mama już teraz wprawę i sama wymyślam patrząc na jakiś komponent (rybę) z czym go połączyć. Mniej więcej już wszystko o sushi wiem, lecz nadal często tworzę nowe kombinacje. Z mężem i przyjaciółmi metodą prób i błędów wybieramy potem tę jedną, najbardziej odpowiednią, która przypadnie do gustu klientom.
- Czy składnikiem sushi musi być zawsze ryba?
Pełna treść rozmowy w GŁOSie nr 53 / 2014. Zapraszamy do zakupu.
|