W STRONĘ NATURY. Ze zdobyciem żywej choinki nie było w te święta większego problemu. Jednak część zabrzan wybrała drzewka z plastiku, bo ceny tych pierwszych - zwłaszcza jodełek, które przeważały w tegorocznej ofercie – niemal dorównały już sztucznym. A biorąc pod uwagę, że jednorazowy zakup plastikowego zamiennika „załatwia sprawę” na kilka lat, w ostatecznym rozrachunku są one nawet tańsze. W dodatku w obiegowej opinii wybór ten uważany jest za proekologiczny. Tymczasem taki pogląd to mit, a prawdziwy kłopot zaczyna się, gdy sztuczna choinka straci już swój urok i chcemy się jej pozbyć.
Jeszcze w połowie ubiegłego wieku nikt nawet nie myślał, by świętować pod sztuczną choinką, a Boże Narodzenie nieodłącznie kojarzyło się z zapachem lasu. Moda na plastikowe drzewka upowszechniła się, gdy ich produkcją zajęli się rzemieślnicy, a prawdziwy ich „wysyp” nastał, gdy masowo zaczęto sprowadzać je z Chin. Tymczasem, jak twierdzą leśnicy - choinki wycina się... w trosce o przyrodę, zaś wyrzucony na śmietnik plastikowy kikut rozkłada się na wysypisku latami, bo materiał z którego jest zrobiony nie bardzo nadaje się do recyklingu. Niestety, tradycyjna polska jodełka, opiewana w dziesiątkach pastorałek, która wspaniale nadaje się także na świąteczne stroiki, jest coraz rzadsza. – Jodła pospolita to jedyne „świąteczne” drzewo w polskich lasach, objęte całkowitą ochroną. Można je wyciąć dopiero, gdy przekroczy 5 metrów wysokości – mówi Tadeusz Mamok, związany z Zabrzem emerytowany nadleśniczy z Rudzińca. - To jeden z gatunków najmniej odpornych na zanieczyszczenia powietrza i szkodniki. Z tego powodu jest jej niewiele w lasach, a i plantatorzy (zakaz wycinki nie obejmuje plantacji, gdzie iglaki sadzi się w celach handlowych) coraz chętniej zastępują ją mniej podatną na choroby jodłą kaukaską.
Dorodna jodła kaukaska, to jednak wydatek nawet kilkuset złotych. Nieco tańszy jest pięknie pachnący polski świerk (jedyny minus: gubi igły), czy popularna w śląskich domach sosna. Większość tych drzewek podchodzi z plantacji. Jednak leśnicy zachęcają też do kupna choinek wprost z lasu, a ceny za jakie je oferują są bardzo atrakcyjne. I naprawdę nie jest to postępowanie niezgodne z ekologią. – Bo drzewa pozostałe po przerzedzeniu drzewostanu lepiej rosną i nie chorują – tłumaczy Mamok. – Wycinkę kilkudziesięcioletnich drzew, usuwanych głównie w celu pozyskania drewna do tartaków rekompensują nowe nasadzenia. Na choinki przeznaczane są kilkumetrowe, nie nadające się na deski, bo zbyt wąskie czubki wyciętych drzew.
Jednak osobiste wyprawy po choinkę do lasu, gdzie dawniej każde nadleśnictwo sprzedawało ich w okresie przedświątecznym nawet po kilka tysięcy, są coraz rzadsze. Pytani przez nas zabrzanie wolą kupować je bliżej domu. Tylko te największe drzewka, na miejskie place, do kościołów, domów pomocy społecznej, czy placówek oświatowych nadal pochodzą wprost od leśników i to w większości jako darowizny.
Coraz rzadsze, na szczęście, są też kradzieże z lasów choinek czy gałązek jodłowych. – Właściwie już od 2-3 lat nie mieliśmy podobnych zgłoszeń, ani przypadków handlu takim towarem – mówi Arkadiusz Półtorak, szef dzielnicowych straży miejskiej w Zabrzu. Potencjalnych złodziei odstrasza zarówno kara, bo po zmianach w prawie jest to przestępstwo zagrożone aresztem lub wysoką grzywną, jak i niewielki potencjalny zarobek z takiego procederu.
A wracając do choinek plastikowych, to od wprowadzenia ustawy o segregacji odpadów, nie wolno ich już wyrzucać do śmieci zmieszanych ani do pojemników przeznaczonych na plastik-metal. – Plastikowe drzewka, można wrzucać jedynie do kontenerów przeznaczonych na duże gabaryty, bo jako odpady wielomateriałowe nie nadają się wprost do recyklingu – tłumaczy Joanna Mazur, rzeczniczka prasowa spółki ASA-MPGK w Zabrzu.
Tekst ukazał się w Głosie Zabrza i Rudy Śląskiej (nr 1, 8 stycznia 2015) na kolumnie W STRONĘ NATURY, która jest współfinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach
|