WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI. Przed Sądem Okręgowym w Katowicach kontynuowano dzisiaj przesłuchania świadków w głośnej sprawie śmierci zabrzanina Lecha Frydrychowskiego, o zabójstwo którego oskarżony jest były prezydent Zabrza Jerzy G. i kilku jego pomocników. Zeznawali znajomi ofiary, a także policjanci i komornik. Z relacji tego ostatniego dowiedzieliśmy się, że w tej chwili dług Jerzego G., który zdaniem prokuratury miał lec u przyczyn zabójstwa – ze względu na rosnące odsetki już dawno przekroczył milion złotych i każdego dnia rośnie on o kolejne 405 złotych. A o dług ten cały czas dopominają się spadkobiercy Frydrychowskiego wnosząc o jego egzekucję.
Z zeznań jednego ze świadków dowiedzieliśmy się, że telefon komórkowy, którym zdaniem prokuratury posługiwał się Jerzy G. w dniu śmierci Frydrychowskiego i który logował się w okolicach miejsca zbrodni, formalnie był zarejestrowany na firmę współprowadzoną przez męża pasierbicy byłego prezydenta Zabrza. W firmie jednak o sprawie – oprócz zięcia Jerzego G. - nikt nie wiedział.
- Dowiedziałem się o tym dopiero od policji – mówił Marek M., drugi z właścicieli firmy. Z akt sprawy wynika, że w trakcie przesłuchania na policji, dopytywany o to, zadzwonił do Małgorzaty T. (żony wspólnika i zarazem pasierbicy Jerzego G.) i ta dopiero wówczas przyznała, że tym numerem telefonu firmowego posługiwał się jej ojczym.
Na pytania sędziego odpowiadał w środę także Adam K., który kolegował się z Lechem Frydrychowskim w latach 1996-2000, a potem ich drogi się rozeszły. - Kontakty zerwały się nam w 2002 roku, gdy Leszek wszedł w jakieś interesy z kimś i nie chciał narażać swoich znajomych na niebezpieczeństwo – tak zeznawał ów świadek w śledztwie. Przed sądem zaś nieco wycofał się z tej tezy tłumacząc, że taki pogląd wyrobił sobie dopiero z biegiem czasu i z przekazów medialnych, już po śmierci kolegi, a nie na podstawie wcześniejszych rozmów. Jak dodał, Frydrychowski kilka razy pożyczał pieniądze jego bratu, ale nigdy nie było z tego powodu żadnych kłopotów czy niejasnych sytuacji.
Obszerną relację z procesu znajdziecie Państwo w tradycyjnym, drukowanym wydaniu GŁOSU już jutro. |