ŚRÓDMIEŚCIE. Ponad 3,5 promila miał w wydychanym powietrzu 47-latek, którego odwieziono wczoraj do izby wytrzeźwień po tym, jak o mało nie spalił swojego mieszkania. Wczoraj przed południem mężczyzna po suto zakrapianym spotkaniu wpadł na pomysł przyrządzenia ciepłego posiłku. Zapewne nie przewidział jednak tego, że gotowanie tak bardzo go zmęczy, bo w trakcie gdy pozostawiona na kuchence potrawa się paliła... lokator smacznie spał.

Wydobywający się z mieszkania dym postawił na nogi wszystkich jego sąsiadów z bloku przy ulicy Reymonta. Nie czekając aż pijany się ocknie zadzwonili po straż pożarną. Tymczasem śpiącego nie obudził ani ryk syren strażackich, ani swąd dymu.

Kiedy wreszcie strażakom udało się go ocucić, 47-latek nie był w stanie ustać na nogach, a nawet miał trudności w dmuchaniu w ustnik alkomatu. Ponieważ już krótkie dmuchnięcie wykazało 3,5 promila można przypuszczać, że badanie krwi dałoby nawet większy wynik.

Mieszkanie i klatkę schodową udało się strażakom szybko przewietrzyć. Tymczasem kompletnie pijanego „kucharza” odwieziono do izby wytrzeźwień. Rachunek za pobyt w tej placówce będzie natomiast dla nieodpowiedzialnego 47-latka wspomnieniem feralnego obiadu.