SAMORZĄD I PRAWO. Jak ustalił reporter GlosZabrza24.pl, Rada Nadzorcza należącej do gminy spółki Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji na wczorajszym posiedzeniu zdecydowała o pozostawieniu na stanowisku prezesa spółki Zdzisława Iwańskiego. A to właśnie on po zatrzymaniu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne usłyszał zarzut przyjęcia łapówki w wysokości 5 tysięcy złotych za sprzedanie meczu w czasie, gdy był trenerem Walki Makoszowy. On sam nie przyznaje się do winy i twierdzi, że żadnych pieniędzy nie przyjął i sam był wówczas szantażowany. Ale na wolność wyszedł tylko dlatego, że wpłacił 10 tysięcy złotych poręczenia majatkowego.

Informację o pozostawieniu na fotelu prezesa człowieka z zarzutem korupcyjnym potwierdził nam Henryk Kurda, szef Rady Nadzorczej spółki. - Wystąpiliśmy do kancelarii prawnej o opinię, z której wynika, że osoba nawet z zarzutem korupcyjnym do chwili skazania, w sensie formalnym pozostaje osobą niekaraną. Nie ma więc na razie powodu, aby odwoływać prezesa MOSiRu. Chyba, że pojawią sie jakieś nowe okoliczności lub dokumenty - powiedział nam Kurda.

Spytaliśmy więc o to, co musiałoby się w takim razie wydarzyć, by gminną spółką przestał kierować człowiek podejrzany o sprzedanie meczu w aferze piłkarskiej?

- Nie mam czasu dłużej z panem rozmawiać. Co miałem do powiedzenia, to panu przekazałem - uciął nasze dociekania szef Rady Nadzorczej MOSiRu.

Przypomnijmy, że Iwański jest już drugą osobą z kierownicta MOSiRu zamieszaną w aferę korupcyjną. Trzy łapówki od podstawionego agenta CBA przyjął w zeszlym roku Adam M. - ówczesny szef Rady Miejskiej a zarazem dyrektor ds. sportowych własnie w MOSiRze. Z związku z tą sprawą M. trafil nawet na pół roku do aresztu śledczego. Obecnie czeka na swój proces karny.

Personalia i wizerunek podejrzanego prezesa MOSiRu publikujemy za jego zgodą.