WALKA Z ODOREM. Protestująca przeciwko śmieciowemu odorowi zalewającemu śródmieście, grupa mieszkańców z maskami na twarzach przeszła w barwnej kawalkadzie podczas święta miasta przed tygodniem. Swą obecnością niczego oczywiście nie świętowali, lecz chcieli wyłącznie przypomnieć o nierozwiązanym jak dotąd problemie. Tymczasem kilka dni później część wtorkowej komisji Rady Miasta poświęcona temu właśnie zagadnieniu – z udziałem przedstawicieli spółki ASA-MPGK – pokazała, iż do szczęśliwego finału zmagań droga wciąż daleka, a miastu i spółce zarządzającej regionalną instalacją przetwarzania odpadów rozmawia się coraz trudniej. Co, więcej, jak ujawniła radna Urszula Potyka, część zapowiadanych kluczowych rozwiązań mających poprawić sytuację ma charakter wyłącznie ustnej, dżentelmeńskiej umowy. Chodzi o zapowiedź pełnej hermetyzacji zakładu przetwarzania odpadów na os. Zandka.
Pierwotnie posiedzenie planowane było jako wyjazdowe, właśnie na terenie owego RIPOK-u przy ul. Cmentarnej. Radni chcieli zobaczyć na miejscu, jak się ma sytuacja. Rozmowy na temat wejścia samorządowców do zakładu chyba nie przebiegły pomyślnie (zdarzało się w przeszłości, że firma wręcz zakazywała im wstępu), bo ostatecznie spotkanie odbyło się w sali sesyjnej Urzędu Miejskiego.
Już na wstępie głos zabrała wiceprezydent Katarzyna Dzióba, która podkreśliła, iż z punktu widzenia miasta za kluczową inwestycję uważa się wspomnianą hermetyzację spornego zakładu. – To przedsięwzięcie ma przecież zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się odoru nad miastem – podkreślała.
Potem w dyskusji było już tylko gorzej. Radni zalewali dyrektora Roberta Sulicha z ASA-MPGK dociekliwymi i niewygodnymi pytaniami, zaś on sam – czasem wbrew oczywistym faktom – udawał, jakby pewne sprawy były mu nieznane.
OBSZERNY ARTYKUŁ NA TEN TEMAT PUBLIKUJEMY W AKTUALNYM, DRUKOWANYM WYDANIU GŁOSU. ZAPRASZAMY DO LEKTURY
|