RECENZJA. Premiera Far Cry 5 była jednym z wydarzeń wiosny na rynku gier, a lato upłynie nam pod znakiem dodatków do tej rozrywki. Pierwszy z nich, a więc Mroczne godziny, ukazał się na początku miesiąca, a kolejne odcinki zaplanowano na końcówkę czerwca i sierpień. Najnowsza część przynosi całkowitą zmianę miejsca, czasu i nastroju: o ile główna gra to szaleńcza, ocierająca się o pastisz zabawa, to inauguracyjne rozszerzenie (tzw. DLC) jest bardzo na serio. Bo wojna w Wietnamie to jednak był dramat, nie komedia.
GRA W ZIELONE. Wątek wojny w Indochinach pojawił się już oczywiście Far Cry 5, bo w przypadku gry osadzonej w USA inaczej po prostu być nie mogło. W dodatku poznajemy lepiej losy jednego z weteranów tamtych walk, znanego nam z Hope County Wendella Redlera… Wojna z komunistami ma się ku końcowi i wraz z kompanami z oddziału zmierza ci on, a właściwie to my, na ostatnią misję. Oczywiście wpadamy w zasadzkę. Udaje nam się ujść cało, ale jesteśmy sami w dżungli pełnej bunkrów i oddziałów wroga. W przeciwieństwie do choćby dodatków do Assasins`s Creed Origins gra nie oferuje żadnej fabuły, a wymaga od nas jedynie przedarcia się z miejsca zestrzelenia naszego helikoptera do punktu ewakuacyjnego, najlepiej z trójką towarzyszy, których możemy odbić z rąk wroga. Dżungla roi się od komunistów (chociaż są i Wietnamczycy-sojusznicy), a jej wszechogarniająca zieleń dodatkowo dezorientuje nas w terenie.
PRZETRWAĆ ZA WSZELKĄ CENĘ. Jak w każdej tego typu grze nasza aktywność skupia się na eliminowaniu zagradzającym nam drogę sił Wietnamskiej Armii Ludowej. Oczywiście możemy wybrać różne sposoby: walić z broni maszynowej na oślep albo cierpliwie, składankowo eliminować kolejnych żołnierzy Vietkongu. Gra premiuje ten drugi sposób, nagradzając za seryjne, ciche unieszkodliwianie czterech wrogów z rzędu talentami: najpierw adrenaliny (szybsze poruszanie w przykucnięciu i automatyczne oznaczanie najbliższych wrogów), ducha (cichsze poruszanie się), szóstego zmysłu (oznaczanie wrogów, którzy się zbliżają) i drapieżnika (jeszcze lepsze wykrywanie przeciwników, także przez ściany). Będąc wyposażonym w taki instynkt przetrwania można bardzo ułatwić sobie życie, ale czar pryska, gdy przeciwnicy odkryją naszą obecność: wtedy talenty, które już mamy zostają wyzerowane i musimy je zbierać od nowa… Innym ułatwieniem rozgrywki jest wzywanie wsparcia lotniczego, ale loty zwiadowcze i naloty bombowe są możliwe dopiero po wyeliminowaniu dział przeciwlotniczych wroga na danym terenie. Gra nakłada na nas też innego rodzaju zadania (zbieranie zapalniczek poległych lotników czy niszczenie nadajników wrogiej propagandy), ale nie mają one żadnego znacznie dla przebiegu gry.
Mroczne godziny – w zależności od obranego stylu gry – mogą wystarczyć na minimum dwie, a maksimum pięć godzin. Po pierwszym przejściu odblokowaniu ulegają jednak dwa nowe tryby trudności: akcji (niegraniczona ilość nalotów i więcej broni czyni zabawę dynamiczniejszą) oraz przetrwania (mniej życia i mniej broni, więc jest dla odmiany trudniej), które należy przejść, jeśli chcemy zdobyć wszystkie trofea przypisane do zabawy. Tak naprawdę dopiero po trzykrotnym przejściu gry możemy więc z czystym sumieniem powiedzieć Wietnamowi: good bye! A kolejne dodatki mają nas zabrać w kosmos (Marsjańska pułapka) i skonfrontować z ożyłymi trupami (Do licha, zombi!), więc wygląda na to, że Far Cry 5 znów poprowadzi nas w odmęty szaleństwa.
Przepustkę sezonową do gry Far Cry 5, zawierającą dodatek Mroczne godziny (można go też kupić osobno), udostępniła nam firma Ubisoft
|