Legalna góra śmieci.Przez niefrasobliwość urzędników straż miejska i społecznicy trzy dni szukali winnych, których nie było Email
Wpisany przez Wojciech Słota napisz do autora    czwartek, 12 maja 2016 10:16

INTERWENCJA. Doroczny Tydzień Ziemi w Zabrzu zbliżał się do półmetka, gdy pani Justyna spacerując z psem w okolicach ogródków działkowych przy granicy Zabrza-Pawłowa i Rudy Śląskiej zauważyła ogromną górę śmieci. Odpadki, zapakowane w solidne czarne i niebieskie worki okalały z dwóch stron płot pięknie uporządkowanych, cieszących oko świeżą zielenią ogrodów. Wyglądało, jakby ktoś poprzedniej nocy zwiózł tu co najmniej dwie ciężarówki śmieci. Prawda okazała się i śmieszna i bulwersująca. 

To wygląda na celowe pozbycie się odpadów przez jakąś firmę, która w ten sposób chciała zaoszczędzić na wywozie śmieci – relacjonowała nam swoje spostrzeżenia zabrzanka. Poradziliśmy jej, by zawiadomiła dyżurnego straży miejskiej, a sami niemal natychmiast udaliśmy się we wskazane miejsce. Ponieważ opis miejsca porzucenia śmieci był niezbyt precyzyjny, dotarliśmy tam nieco później od patrolu, który powracający do bazy samochód zauważyliśmy jadąc w kierunku działek. Większość worków była ułożona, jednak sporo leżących luzem odpadów - z których część pokryta była brudem, czarną pleśnią, a nawet… mchem - nosiło widoczne ślady dłuższego składowania na wolnym powietrzu. Wśród tych przedmiotów bez trudu udało nam się wyodrębnić kilka, które mogły świadczyć o podrzuceniu ich w to miejsce przez nieodpowiedzialną firmę, porządkującą jakąś placówkę służby zdrowia (np. 10-litrowe pojemniki po odczynnikach do zdjęć rentgenowskich, plastikowe nocniki, czy mogący pomieścić cały metr sześcienny płynu, solidny, plastikowy zbiornik). Swoje spostrzeżenia przekazaliśmy straży miejskiej. Niestety, z powodu późnej pory nie udało nam się porozmawiać z właścicielami ogrodów, przylegających bezpośrednio do dzikiego śmietniska.
Nasze wspólne „śledztwo” kontynuowaliśmy następnego dnia. Niestety nadzieje, że ciężarówkę z trefnym ładunkiem można będzie ustalić przy pomocy miejskiego monitoringu okazały się płonne. W tamtej okolicy nie ma bowiem ani jednej gminnej kamery. Również działkowcy nie posiadają takiej na terenie ogrodu. Strażnicy pamiętali, że prace porządkowo-rozbiórkowe prowadzone były w jednej z pobliskich przychodni. Niezależnie od kontaktu z przychodnią zaczęli wypytywać działkowców, ale nie dało to efektu. Ponieważ z mapy wynikało, że 90 procent śmieci leżało na działce gminnej, w razie nie wykrycia winowajcy zamierzali wezwać gminę do uprzątnięcia bałaganu.
Sprawa wyjaśniła się niespodziewanie, gdy stróżom gminnego porządku udało się dodzwonić do prezes wspomnianych ogródków. – Usłyszeliśmy, że o żadnym zanieczyszczeniu środowiska nie ma mowy, bo śmieci złożyli tam… sami działkowicze – mówi Anna Laszczyk ze straży miejskiej. Jak „zeznała” pani prezes, kilka tygodni wcześniej osobiście wysłała do urzędu miejskiego pismo z informacją, że działkowcy w czynie społecznym, w związku ze zbliżającym się Tygodniem Ziemi uporządkują śmieci podrzucane przez kilka ostatnich lat przez „nieznanych sprawców” na skraj lasu przylegającego do ich ogródków. Wydział infrastruktury komunalnej, do którego trafiło pismo działkowców zobowiązał się w zamian do wywiezienia odpadów na wysypisko, po zakończeniu akcji.
Jako, że jedno z zawiadomień o zanieczyszczeniu terenu przy działkach wpłynęło do straży właśnie z urzędu miejskiego, zadzwoniliśmy do wydziału infrastruktury komunalnej, z prośbą o wyjaśnienie tego galimatiasu, na skutek którego strażnicy wykonali mnóstwo zbędnej pracy, stracili sporo cennego czasu i zużyli paliwo, które mogli wykorzystać do wyjazdów do innych interwencji. – Rzeczywiście, powinniśmy powiadomić straż miejską o takiej akcji. Jednak nikt z nas nie przypuszczał, że tych śmieci będzie tak wiele - tłumaczy Barbara Chamiga. - Na przyszłość będziemy pamiętać, by straż wiedziała o podobnych akcjach w pierwszym rzędzie, bo tam trafia najwięcej interwencji mieszkańców. A i strażnicy, patrolując teren naszego miasta, często sami znajdują podobne „kwiatki”.

 

 

Tekst ukazał się w Głosie Zabrza i Rudy Śląskiej (nr 19, 12 maja 2016) na kolumnie W STRONĘ NATURY, która jest współfinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

 
 

FACEBOOK

DREWNO opałowe,

pocięte, połupane,

300 zł/ m3.

Tel. 534-933-167 


 

Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA