WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI. Po wakacyjnej przerwie przez Sądem Rejonowym w Zabrzu wznowiono proces radnego lewicy, byłego wiceprezydenta Zabrza Jerzego W., który jest oskarżony o korupcję i płatną protekcję przy konkursie na gaszenia i likwidacji hałdy pokopalnianej. Wraz z nim na ławie oskarżonych zasiadają dwaj współwłaściciele firmy, która ów przetarg wygrała. Zdaniem śledczych, wręczyli oni Jerzemu W. łapówki w zamian za pomoc i nieformalne wpłynięcie na decyzję urzędników. Mieli mu też płacić prowizję od każdej tony sprzedanego z hałdy kruszywa.

W piątek (30 sierpnia) zeznania w charakterze świadka składał Jan Ch. – niezwykle znany w Zabrzu były poseł lewicy, obecnie prezes prywatnej kopalni Siltech. Jego udział w procesie wynika z faktu, iż to część pracowników jego zakładu została „przekazana” do firmy Max-Drew Jerzego W., choć w istocie w ogóle nie zmieniło się miejsce ich pracy oraz zakres wykonywanych czynności w Siltechu. Sprawa jest o tyle istotna, że sam Jerzy W. tłumaczył się w śledztwie, że to właśnie jego pracownicy naprawiali za wysokie sumy maszyny budowlane na hałdzie, podczas gdy zdaniem prokuratora żadnych napraw nie było, pracowników Jerzy W. miał tylko na papierze, zaś sumy wpisane do faktury za naprawę sprzętu były w rzeczywistości zakamuflowanymi łapówkami. Za równie fikcyjne śledczy uznali w akcie oskarżenia transakcje miałem węglowym z udziałem firmy Jerzego W.

- Nie mam wiedzy czy Max-Drew zajmował się czymś innym poza działalnością na terenie naszego zakładu. Wątpię, aby ci pracownicy wykonywali jakieś inne prace poza zakładem. Gdyby coś takiego robili, to pewnie w luźnych rozmowach podzieliliby się tą informacją – zeznał przed sądem prezes Jan Ch., wzmacniając tym samym linię oskarżenia. Podkreślił jednak, że nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że pracowników kopalni przenosi się do firm zewnętrznych, bo to powszechna praktyka w górnictwie. Tłumaczył też, iż chciał w ten sposób uniknąć przekroczenia liczby zatrudnionych w kopalni powyżej 250 osób. Gdyby tak się stało ze jego firma ze średniego stałby się dużym przedsiębiorstwem, a to byłoby dla jego biznesu mniej korzystne.

Jednocześnie świadek kategorycznie zaprzeczył, aby działania pomiędzy jego spółką, a Max-Drew były pozorowane. - Okazywane mi przed sądem faktury są oczywiście autentyczne. Jedna z nich dotyczy miału węglowego. Pewną jego część zresztą zachowałem do dzisiaj, dlatego że ktoś napisał w gazecie, że ten miał był fikcyjny… – tłumaczył Jan Ch. Nie doprecyzował jednak jak można dowieść, iż to ten sam miał, który był przedmiotem wątpliwej transakcji.

Kolejny termin rozprawy wyznaczono na 13 września.