PROCES JERZEGO WERETY. Po wielu perturbacjach – wynikłych z: długiego pisania uzasadnienia do wyroku pierwszej instancji, szukaniem zaginionej zwrotki z poczty oraz chorobą sędzi - przed Sądem Okręgowym w Gliwicach ruszył wreszcie proces apelacyjny Jerzego Werety – byłego wiceprezydenta i radnego Zabrza, prominentnego przed laty działacza śląskiej lewicy. Samorządowiec w kwietniu ubiegłego roku po 4,5-letnim procesie skazany został za korupcję i płatną protekcję na karę 2,5 roku bezwzględnej kary więzienia, grzywnę 80 tys. zł oraz przepadek 360 tys. złotych pochodzących z przestępstwa. Teraz odwołując się od tego rozstrzygnięcia wnioskuje o pełne uniewinnienie lub powtórzenie całego procesu w pierwszej instancji. (...)

(...) Drugi ze złożonych przez skazanego wniosków dowodowych dotyczy włączenia do akt sprawy dość niejasnego nagrania. Otóż Wereta jadąc samochodem na wspólny obiad z jednym ze świadków oskarżenia – Januszem C., nagrał rozmowę, która ma dowodzić tego, iż świadek składając zeznania w śledztwie był „naciskany” przez śledczych, zaś sam Wereta nie wziął łapówki od gangstera. (...) - To Janusz C. nalegał na tę rozmowę i zabrał swoim samochodem na obiad w restauracji pod Tarnowskimi Górami. Nie wiedziałem, o czym chce ze mną rozmawiać, więc w akcie desperacji kupiłem szybko urządzenie nagrywające. Ale on sam nie wiedział, że jest nagrywany – zapewniał Wereta przed sądem. (...)

Pełny tekst w aktualnej drukowanej wersji tygodnika dostępnej w punktach sprzedaży