Wpisany przez Przemysław Jarasz napisz do autora
piątek, 07 grudnia 2018 14:57
|
NIEBEZPIECZEŃSTWA. Do niezwykle groźnego pożaru mieszkania doszło w nocy z czwartku na piątek w budynku przy ul. Tomeczka na osiedlu Zandka. Jak ocenia straż pożarna, niewiele brakowało, a doszłoby do tragedii. – Śpiący już 35-letni lokator mieszkania ocknął się dosłownie w ostatniej chwili, gdy gorące krople topiących się kasetonów na suficie zaczęły na niego spadać. Gdy go wyprowadzono na zewnątrz, twarz miał całą czarną z okopcenia. Zdecydowano więc o przewiezieniu go do szpitala na obserwację – relacjonuje Wojciech Strugacz, rzecznik prasowy zabrzańskiej straży pożarnej.
Informacja o zagrożeniu wpłynęła do komendy strażaków o godz. 23.16. Na miejsce wysłano trzy zastępy zawodowych ratowników oraz zastęp Ochotniczej Straży Pożarnej, w sumie 18 strażaków. Gdy przybyli na miejsce, wszyscy lokatorzy budynku znajdowali się już na podwórzu.
- Główna ofiara pożaru o własnych siłach stała na nogach i rozmawiała z naszymi strażakami. Nie ma jednak wątpliwości, że gdyby w porę się nie obudził, mógłby nie przeżyć. Związki powstające w wyniku palenia się kasetonów zawierają bowiem silnie toksyczne związki. W zasadzie wystarczą 3 – 4 głębsze wdechy, a człowiek ulega śmiertelnie niebezpiecznemu zatruciu – wyjaśnia Strugacz.
W wyniku pożaru spaleniu uległa wersalka, stół i telewizor, nadpaliła się też meblościanka. Akcja gaśnicza zakończyła się o godz. 1 w nocy. |