LUDZKIE DRAMATY. Niezwykle dramatycznie kończył się mijający tydzień w Zabrzu. Najpierw rodzinne spotkanie przy grillu przy ul. Staromiejskiej zaowocowało śmiertelnym dźgnięciem ojca przez dorosłego syna. Ofiara na stałe mieszkała w Niemczech i przyjechała do kraju specjalnie by spotkać się z rodziną. Dzień później pod pociąg pasażerski wpadł inny mężczyzna. Dramat rozegrał się tu w dwóch aktach: najpierw rozpędzony skład amputował człowiekowi obydwie stopy, a po przewiezieniu do szpitala ratowana ofiara zmarła.

Pierwsza tragedia rozegrała się 6 czerwca w nocy.

- 47-letni mężczyzna na stałe zameldowany w Niemczech został ugodzony nożem. W wyniku odniesionych obrażeń zmarł w szpitalu. W sprawie tej został zatrzymany jego 20-letni syn. Prawdopodobnie doszło do jakiejś sprzeczki rodzinnej. Trwają czynności śledztwa pod nadzorem zabrzańskiej prokuratury zmierzające do wyjaśnienia okoliczności tego zdarzenia. Na razie wiadomo tyle, że do dźgnięcia doszło już w mieszkaniu, po powrocie z grilla – potwierdza w rozmowie z GŁOSem Agnieszka Żyłka z komendy policji w Zabrzu.

Z kolei w czwartek po południu pociąg relacji Szczecin - Bielsko Biała potrącił nieznanego wówczas mężczyznę. Z policyjnych ustaleń wynika, że w okolicy ulicy Damrota mężczyzna nagle wszedł pod nadjeżdżający pociąg. W wyniku potrącenia doszło do amputacji stóp mężczyzny. Na miejsce została wezwana zabrzańska policja, pogotowie ratunkowe i straż pożarna. Na miejscu pracowała grupa dochodzeniowo-śledcza. Niestety mężczyzna po kilku godzinach zmarł w szpitalu.

- Nie wykluczamy, iż w tym przypadku mogliśmy mieć do czynienia z samobójstwem. Trwa wyjaśnianie wszelkich okoliczności tego zajścia – podsumowuje rzeczniczka policji.