TRZY NA CZY. ELŻBIETA GRODEK (55 lat) – uczyła matematyki w Szkole Podstawowej nr 9 i Gimnazjum nr 9. Od 2005 roku prowadzi zajęcia z haftu w Centrum Edukacji Twórczej przy ul. Korczoka 96 na Zaborzu. Wielkanoc zawsze spędza w domu z rodziną. Nie dość, że własnoręcznie wykonuje wszystkie ozdoby na świąteczny stół, to także sama przygotowuje niemal wszystkie potrawy, a przede wszystkim piecze babki i ciasta. Jest organizatorką corocznego konkursu Zajączkowe haftowanie.

- Czy haftowanie to zajęcie wyłącznie dla dojrzałych kobiet?

- Na zajęciach z rękodzieła artystycznego prowadzonych przeze mnie w Centrum Edukacji Twórczej dominują rzeczywiście kobiety. Jest ich prawie trzydziestka i to z całego miasta, nawet z odległych od Zaborza miejsc. Kiedyś byli też u nas mężczyźni, ale podobno żony były o nich zazdrosne... Haftują również dzieci, choć dla nich to bardzo trudne zajęcie, bo wymaga skupienia i anielskiej cierpliwości. Młodzi wolą stosować inne techniki do wykonywania świątecznych ozdób. Szczególnie bawi je malowanie, kolorowanie czy oklejanie przeróżnymi materiałami jajek. 

- Czy mamy teraz jakąś „modę” na wyroby wielkanocne? 

- W tym roku hitem są... szaliki zrobione z tzw. włóczki argentina. Z powodu zimowej aury to nawet dobrze się składa! Pół Zabrza chodzi w tych charakterystycznych, frędzelkowatych i specyficznie plecionych, ciepłych i praktycznych ozdobach, pasujących zarówno do kurtki i płaszcza. A co do „pisanek” to bardzo popularne jest ostatnio zdobienie ich filcem. Nakłuwa się go na styropianowe jaja. Nową techniką jest także oklejanie wydmuszek cienkimi sznurkami w naturalnych kolorach. Interesujące jest oklejanie jajek barwnymi łupinkami, czy wykorzystywanie jeszcze delikatniejszego materiału – pergaminu. Pomysłom chyba nie ma końca. 

- Czy tradycyjne metody barwienia jajek w cebuli i potem ich „drapanie” poszło w zapomnienie?

- Ubolewam nad tym, że tak się stało. Teraz nawet barwienie odbywa się za pomocą kolorowych farbek. Ale tradycja kiedyś się odrodzi, powróci, bo historia kołem się toczy. Już najmłodsi pytają np. co zrobić, by na czarnym jajku powstał biały rysunek. A to przecież wystarczy zamalować je tuszem i wziąć do ręki rysik. Haftowanie i szydełkowanie też miało zaniknąć, a proszę - ile teraz młodych uprasza babcie, by nauczyła je jak obchodzić np. z drutami. Ja „sztrykowałam” od dziecka, u mamy i właśnie babci. Haftowanie to wielka przyjemność, choćby taka, że na „zajączka” można najbliższych obdarować czymś niepowtarzalnym, oryginalnym, i na dodatek wykonanym własnoręcznie. 

WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W GŁOSie 13/2013