TRZY NA CZY. HALINA KWIATKOWSKA zawsze chciała zostać położną i dopięła swego; uprawia ten zawód dokładnie 39 lat. Najpierw pracowała „na Janika”, teraz „na Traugutta” w Szpitalu Miejskim w Zabrzu. Ma dwóch synów, a niedawno została babcią. Wspierała swoje synowe i służyła im radą, ale przy ich porodach nie asystowała, bo twierdzi, że mogłoby to przynieść pecha. - Czy są jakieś trzy najważniejsze sprawy, o których powinna pamiętać kobieta udając się na poród?
- Sądzę, że jeśli dobrze zna swój organizm i uczestniczyła wcześniej w zajęciach szkoły rodzenia, to już instynktownie wie jak się zachowywać i co w tych momentach jest najważniejsze. Z praktyki wiem, że matki zabierają mnóstwo rzeczy dla przyszłego maluszka, a zapomina o sprawach prozaicznych: dokumentach i własnych rzeczach osobistych, choćby ulubionej wodzie do picia. Ważne też jest, żeby... nie zgubić ojca przyszłego dziecka.
- Czy rzeczywiście ojcowie tracą wtedy głowę?
- Owszem, zdarza się, ale generalnie są świadomi i dobrze przygotowani. Teraz niemal 90 procent narodzin odbywa się z udziałem ojca, to wzmacnia jego więź z dzieckiem. Mężczyźni chodzą wcześniej do szkoły rodzenia, uczą się jak opiekować się maleństwem. Są pomocni, wspierają matkę w każdym momencie. Teraz narodziny są bardziej naturalne, kobieta może nawet wybrać sobie dowolną pozycję, także w pionie. Te porody są jednak wspierane, albo kontrolowane – to lepsze określenie – przez najnowocześniejsze zdobycze techniki medycznej i farmakologicznej. Tak więc matki mogą do ostatniej chwili spacerować, wziąć prysznic, korzystać z piłek, ale także ze skutecznych środków uśmierzający ból. W efekcie niektóre kobiety rodzą dosłownie z uśmiechem na twarzy i wcale nie dlatego, że wzięły entonox (gaz przecibólowy, potocznie zwany rozweselającym).
- Czy są okresy, kiedy w zabrzańskim szpitalu przychodzi na świat więcej dzieci?
- Najwięcej jest „majówek”, tak nazywamy mamy rodzące wiadomo, w którym miesiącu. Wiele porodów mamy także w grudniu, niewiele mniej we wrześniu i październiku. Ba, w dniu otwartym (6 października) przyjęliśmy aż dwadzieścia porodów! Średnio w miesiącu rodzi się u nas 120 dzieci. Pracuję już w tym zawodzie niemal czterdzieści lat, a każde narodziny są inne. I każde to piękny cud natury. (jak)
|