TRZY NA CZY. SŁAWOMIR CHRZANOWSKI urodził się i mieszka w Rybniku, studia muzyczne ukończył w Akademii Muzycznej w Katowicach. Od 1990 roku jest dyrektorem naczelnym i artystycznym Filharmonii Zabrzańskiej, z którą dał ponad 2 tysiące koncertów. Dyrygował w Carnegie Hall w Nowym Jorku, poprowadził także słynną Chicago Philharmonic, jest honorowym dyrygentem MWC Symphony Orchestra w Fredericksburgu (Virginia). Zarejestrował szereg programów archiwalnych dla Telewizji Polskiej oraz Polskiego Radia, ma na swoim koncie kilka płyt. Jego żona jest polonistką, córka kończy liceum, a syn jest inżynierem biomedycznym po Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Jego hobby to motoryzacja i ogród, w którym spędza nieliczne wolne chwile. 

- Czy trudno było namówić Krzysztofa Jakowicza, by zagrał na tegorocznej inauguracji (7 września, godz.18) sezonu artystycznego Filharmonii Zabrzańskiej?

- Ten znakomity skrzypek o światowej renomie ma zapełniony kalendarz występów i rzeczywiście był kłopot z dopasowaniem terminu. Jeśli natomiast chodzi o samego artystę, to on z ochotą przyjeżdża do Zabrza i gra z naszą orkiestrą. Ba, po poprzednim koncercie w naszym mieście od razu chciał się umówić na kolejny występ. Jest niezwykle lubiany w środowisku muzyków i ceniony za perfekcję, pracowitość, doskonałe umiejętności wykonawcze, ale także poważne podejście do każdego występu i do każdej publiczności. Jest bezpośredniości, co ułatwia namówienie go na wspólne koncerty. 

- Czy w tym sezonie artystycznym czeka nas jeszcze coś oryginalnego, a może odbiegającego od poprzednich lat?

- Powracamy do koncertów z udziałem fortepianu, którego nie było u nas słychać od paru dobrych lat, czyli od czasu zmiany siedziby na nową salę w Parku Hutniczym 7. W październiku wystąpi znakomita pianistka Beata Bylińska, która podobnie jak Jakowicz z radością przyjmuje zaproszenia do Zabrza. W grudniu usłyszmy Mirellę Malorny, która wykona u nas bardzo rzadko prezentowane dzieło Lero’a Andersona. Wprowadzamy także cykl Szefowie polskich filharmonii, podczas którego naszym zabrzańskim zespołem dyrygować będą znakomici dyrektorzy polskich orkiestr symfonicznych.  

- Czy pan także będzie podróżował z batutą?

- To nic odkrywczego ani zaskakującego. Każdy dyrygent, by nabrać dystansu do pracy ze swoim zespołem, powinien od czasu do czasu prowadzić inne orkiestry. To także najlepsza nauka i zdobywanie doświadczeń. Przy okazji czegoś nowego uczy się także sam zespół, gdyż ćwiczy i koncertuje pod inną ręką. W zeszłym roku miałem 30 gościnnych występów, w tym roku zakontraktowanych mam już zaplanowanych takich 16 występów, w tym z dwa zagraniczne. Najbliższy już 9 września w Gliwicach, gdzie solistą będzie skrzypek pochodzący z Zabrza. (jak)