TRZY NA CZY. JANUSZ KAPUSTA (64 lata) - światowej sławy grafik publikujący m.in. w polskich, francuskich i obecnie kilku amerykańskich gazetach i magazynach opiniotwórczych. Studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, potem na Politechnice Warszawskiej i Akademii Teologii Katolickiej. W 2004 roku opublikował i opatentował swoje odkrycie, w którym po raz pierwszy w historii udało mu się połączyć złoty i srebrny podział w jednej geometrycznej konstrukcji jedenastościennej nazwanej K-dronem. Jest stosowany we wzornictwie, architekturze i m.in. wyrobach codziennego użytku. W Zabrzu w Galerii Cafe Silesia (ul. 3 Maja 6) czynna jest wystawa poświęcona temu wynalazkowi. Jej twórca przyjechał na otwarcie ekspozycji połączone z konkursem graficznym i spotkaniem z uczniami szkoły plastycznej.
- Czy ceniony światowej klasy artysta i matematyk, mieszkaniec Nowego Jorku czuje się w Zabrzu dobrze?
No tak, oczekujecie, że jakiś dupek z Ameryki opowie teraz o drapaczach chmur, czy metrze czynnym całą dobę... A ja przecież pochodzę ze wsi, w której było stu mieszkańców! Na masowych spotkaniach, by zapanować nad emocjami, zawsze zaczynam pytaniem do publiczności: - Czy jest ktoś kto się urodził gorzej niż ja? I potem tłumaczę, że fizycznie miejsce nie ma znaczenia. O tym, czy gdzieś się dobrze czujemy, czy potrafimy zrealizować swe marzenia, nie zależy od lokalizacji, tylko od wydarzeń w niej zachodzących i przede wszystkim od ludzi. I z tego powodu nudno i nijako może być w Paryżu, a cudownie w Zabrzu. Takiej wystawy i zainteresowania młodzieży oraz ciepłego przyjęcia, dawno nie doświadczyłem. W Zabrzu czuję się rewelacyjnie na każdym kroku i jestem niezwykle wdzięczny za zaproszenie od - jak się dowiedziałem matematyka z wykształcenia - prezydent miasta.
- Czy(m) lub gdzie zatem jest według pana centrum świata?
- Teraz, gdy już osiadłem w tym Nowym Jorku, to wiem że centrum świata i wydarzeń jest w naszej głowie. To w niej dzieją się najciekawsze i najważniejsze sprawy. Ale uświadomiłem to sobie dzięki drodze jaką przebyłem: od wioski przez miasto powiatowe, wojewódzkie, studia i fakultety w stolicy, pracę i naukę, wędrówkę artystyczną po Europie i w końcu podróży za ocean. I ciągłym poszukiwaniom i wyrażaniu siebie. W zrozumieniu absolutu... ale sorry, zmieniam temat. Miało być o złotym środku, prawda? Nic nie dzieje się przypadkowo, no chyba że wynalazki jak mój K-dron. Ale by ten przypadek się trafił, trzeba pracować, rozwijać swój talent, być aktywnym, twórczym, zawierzyć intuicji. Dawni malarze, nie mieli pojęcia o złotej proporcji kompozycji obrazu, a jednak ją stosowali. Współcześnie wiemy o co chodzi, jest nam łatwiej, bo odkryliśmy jakiś punkt, na którym ma się skupić malarz, a potem widz. Tak jest z K-dronem. Był gdzieś zawsze, ale teraz wiemy co to jest. I jest nam z nim łatwiej. Dlatego zachęcam: kierujmy się w życiu poznanymi już teoriami i wynalazkami, a będzie nam łatwiej w dotarciu do centrum uwagi swego umysłu, czytelnika, widza, czy po prostu świata. Wtedy dojdziemy do Nowego Jorku i może przez przypadek znów coś odkryjemy?
- Czy będąc grafikiem, malarzem, architektem, matematykiem, filozofem, świetnym rysownikiem ma pan jeszcze czas na inne sprawy np. muzykę?
PEŁNA TREŚĆ ROZMOWY W GŁOSIE nr 20 / 2015
|