ODWIEDZINY. - 126 razy okrążyłem Ziemię, by wreszcie do was przyjechać – tak na dzisiejszym spotkaniu w Gimnazjum nr 24 w Zabrzu-Helence żartował generał Mirosław Hermaszewski, pierwszy Polak, który był w kosmosie. - Kiedy stawiałem pierwsze kroki w szybowcach, Ziemianin odwiedził kosmos. To był dla nas wszystkich szok, że można tam przeżyć – wspominał odwiedzając uczniów nie tylko Gimnazjum nr 24, ale także SP nr 31 oraz ZSS nr 44. – Bo w kosmosie nie ma Amerykanów czy Rosjan. Są Ziemianie – dodał.
Nim przyszła jednak chwila na pytania od publiczności, Hermaszewski wygłosił dość obszerny wykład o historii podboju kosmosu, mocno akcentując własne doświadczenia – począwszy od dzieciństwa, przez naukę w szkole lotniczej w Dęblinie, aż do półtorarocznego przygotowania do lotu w przestrzeń kosmiczną.
- Kosmos od zarania dziejów nas pasjonował. Chcieliśmy go poznać tak, jak wcześniej marzyliśmy o lataniu – mówił. Kiedy wreszcie wytypowano właśnie jego do lotu w kosmos był przede wszystkim podekscytowany. – W stanie nieważkości szaleje błędnik, serce wali co sił i pompuje ogromną ilość krwi do głowy. Mało tego, nigdy nie wiadomo gdzie jest podłoga, gdzie góra i dół. Nawet podawanie różnych przedmiotów staje się problematyczne – bo tam nie ma ciążenia i rzucane przedmioty zawsze lecą na wprost – opowiadał o największej przygodzie swojego życia. – Ale kiedy już tam byłem, widziałem Ziemię z takiej perspektywy, jak wcześniej widziała ją garstka. W ciągu dnia przeżywałem szesnaście dni, bo tyle razy na dobę okrążaliśmy ziemię.
Dzieci obecne na sali pasjonowała jednak proza życia codziennego – jak kosmonauci myli się w przestrzeni (specjalnymi chusteczkami ze środkami dezynfekującymi), jaki był koszt paliwa spalonego przy starcie rakiety i wreszcie co tam jedli. – Zrobiono mi niespodziankę. Dopiero na orbicie dowiedziałem się, że w lodówce pozostawiono dla mnie… polski bigos! – Hermaszewski zaśmiewał się ze wspomnień.
|