WOLNOŚĆ SŁOWA. Po wdrożeniu procedury referendalnej i widmie przedterminowych wyborów samorządowych, przedstawicielom obozu władzy miejskiej w Zabrzu wyraźnie puszczają nerwy i wszelkie hamulce. Radny Koalicji Obywatelskiej Marian Rau – były szef biura poselskiego Tomasza Olichwera, a obecnie przewodniczący komisji zdrowia Rady Miasta - publicznie wyzwał naszą redakcję od „głupich redaktorów”, bo skrytykowaliśmy pomysł ocieplania wizerunku prezydent Rupniewskiej poprzez rozstawianie w mieście ławek. Jednakże to nie prymitywna próba obrażania nas wywołała największe poruszenie radnych opozycji, obserwatorów życia samorządowego i mieszkańców... Otóż Rau w tym samym internetowym wpisie zaproponował, względnie „zażartował”, by naszych dziennikarzy przykładnie zakuć w dyby i postawić pod pręgieżem usadowionym na placu Wolności w Śródmieściu. Część naszych rozmówców, w tym ci związani z szeroko rozumianym wymiarem sprawiedliwości uznali, iż taka wypowiedź samorządowca może naruszać przepisy kodeksu karnego, jako potencjalna zachęta do linczu na lokalnych dziennikarzach krytycznie patrzących władzy miejskiej na ręce.
Co może dziwić, skandaliczny wpis polubił oznaczeniem „super” także inny radny klubu KO - Artur Libor. Czyżby Rau powiedział głośno to, co prywatnie uważają o naszej roli w lokalnej społeczności ludzie obozu władzy? Gdyby tak faktycznie było, oznaczałoby to, że dla Koalicji Obywatelskiej wolne media, wolność słowa i zapisane w ustawie oraz konstytucji prawo mediów do krytyki organów publicznych nagle przestały już być wartościami, w imieniu których zaledwie kilka lat temu organizowano w stolicy kraju demonstracje społeczne.
„Zabrze stanęło, ale nie spodziewałam się, że cofniemy się do Średniowiecza” – skomentowała propozycję Raua dawna radna i znana bizneswoman Gabriela Pudlo-Chojnacka.
Zaś współorganizatorka referendum Katarzyna Iwańska zauważyła: „Demokracja, konstytucją, wolne media... Pamiętam takie wrzaski, ale oni już zapomnieli”.
Dziennikarzy pod pręgierz…
Wszystko zaczęło się od naszego artykułu w poprzednim wydaniu, w którym opisaliśmy nieporadne – w naszej ocenie – próby ocieplania wizerunku politycznego przez prezydent Agnieszkę Rupniewską akcją rozdawania pączków na ulicach w godzinach pracy ratusza oraz rozstawianiem pojedynczych ławek w różnych częściach miasta – co prezydent sama nagłośniła w swych mediach społecznościowych, myląc przy okazji topografię miasta i umieszczając ul. Dzierżona na osiedla Janek. Cały materiał zakończyliśmy puentą z gorzką, acz uzasadnioną ironią:
„A może by tak przy ratuszu postawić taką specjalną - „oślą ławkę”, do której będzie się sadzać włodarzy, którzy nie radzą sobie z zarządzaniem gminą i powodują nieustanne kontrowersje społeczne?”.
Obszerny fragment tego artykułu opublikowaliśmy kilka dni później także na naszym portalu internetowym, a link do niego na redakcyjnym profilu na Facebooku. I właśnie w naszych mediach społecznościowych pod odnośnikiem do tej konkretnej publikacji o oślej ławce radny Marian Rau wygłosił swoją pełną pogardy „złotą myśl” o stawianiu naszych dziennikarzy pod pręgierzem w samym centrum miasta.
„Trochę to słabe z tą oślą ławką. Równie dobrze można postawić pręgierz i dyby dla głupich redaktorów na placu Wolności” – zaproponował Rau.
Co warte podkreślenia, nie miał o nas tak złego zdania przez całą poprzednią kadencję samorządu, gdy wielokrotnie cytowaliśmy go na naszych łamach i jego bardzo ostre tyrady na sesjach samorządu pod adresem ówczesnych władz. Zmienił optykę i opinię o nas dopiero wówczas, gdy realnie na horyzoncie zamajaczyło mu widmo odwołania z Rady Miasta, a także popieranej przez niego prezydent Agnieszki Rupniewskiej. Wcześniej bowiem dominowało w jego środowisku politycznym przekonanie, iż wśród nieco uśpionego zazwyczaj społeczeństwa zabrzańskiego nie uda się zebrać wymaganej liczby podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum.
Bez konsekwencji
W całej tej historii znamienne i smutne zarazem jest to, że środowisko polityczne zabrzańskiej Koalicji Obywatelskiej ani ugrupowań współtworzących władzę samorządową, nie odcięło się od słów swego najbardziej doświadczonego i najstarszego radnego, o przeprosinach już nawet nie wspominając.
- To była prywatna opinia pana radnego i proszę jej nie utożsamiać ze stanowiskiem naszego klubu radnych. Nie mogę cenzurować prywatnych wypowiedzi radnych, ani nakazywać im czegokolwiek. Natomiast może niepotrzebnie bierzecie państwo ten zwrot do siebie, bo we wpisie pan Rau nie przywołał tytułu gazety ani żadnego nazwiska redaktora – wyraźnie kluczył zapytany przez nas o ocenę pomysłu Raua radny Grzegorz Olejniczak, przewodniczący Rady Miasta w Zabrzu.
Na naszą uwagę, iż przecież tylko GŁOS pisał o przywołanej we wpisie Raua oślej ławce dla włodarzy, Olejniczak dodał: - Ja bym na pewno takich słów nie użył i będziemy o tej sprawie rozmawiać w klubie. Nie mam jednak żadnej formalnej możliwości wnioskować o wyciągnięcie jakichkolwiek konsekwencji dyscyplinarnych wobec pana radnego, gdyż w ramach Rady Miasta nie funkcjonuje wzorem np. Sejmu komisja etyki czy dyscypliny.
O komentarz do obraźliwej i agresywnej wypowiedzi radnego Raua chcieliśmy poprosić też szefa innego klubu radnych wspierających w samorządzie rządzący obóz KO, czyli Grzegorza Lubowieckiego (Przyjazne Zabrze). Jednakże nie znalazł on czasu na rozmowę z nami, choć obiecywał oddzwonić.
Absolutnie niedopuszczalne
Tymczasem jednoznacznie krytyczną ocenę zachowań Mariana Raua mają środowiska opozycyjne zabrzańskiego samorządu. I to mimo tego, iż nieraz też pisaliśmy o nich w sposób krytyczny.
- Publiczne nawoływanie do przemocy wobec dziennikarzy, nawet jeśli ubrane jest w pozornie żartobliwą formę, jest absolutnie niedopuszczalne. Słowa radnego, który sugeruje „zakuwanie w dyby” lokalnych dziennikarzy, wprost uderzają w fundamentalne zasady demokracji i wolności słowa. Niezależne media pełnią kluczową rolę w informowaniu mieszkańców i kontrolowaniu władzy, a ich zastraszanie – nawet symboliczne – jest niebezpiecznym precedensem. Osoby, a w szczególności politycy, którzy podżegają do takich zachowań, ponoszą szczególną odpowiedzialność za język, jakim się posługują. W przestrzeni publicznej nie ma miejsca na podżeganie do agresji, zwłaszcza wobec tych, którzy wykonują swoją pracę w interesie społecznym. Takie wypowiedzi, nawet jeśli mają charakter ironiczny, mogą przyczyniać się do eskalacji wrogości i osłabiania debaty publicznej – ocenia Borys Borówka, szef klubu radnych PiS i lider formacji w mieście. Przypomnijmy, że to po naszych artykułach śledczych zdymisjonowany został jego poprzednik i odwołany z funkcji wiceprzewodniczącego Rady Miasta.
Równie ostro do sprawy odniósł się lider Lepszego Zabrza, radny Kamil Żbikowski, o którym wielokrotnie pisaliśmy w krytycznym tonie.
- Wypowiedź radnego Mariana Raua jest kolejną już oznaką pychy i hipokryzji nowych rządzących w Zabrzu. Kiedy przez lata byli opozycją, mieli na ustach hasła o wolności słowa i szacunku dla wolnych mediów. Po objęciu władzy te frazesy okazały się im niepotrzebne i - jak widać - szybko o nich zapomnieli. Jako jedyny radny, który zarówno w poprzedniej, jak i w obecnej kadencji był i jest w opozycji wobec większości rządzącej, obserwuję tego typu przemiany postaw ze smutkiem i niesmakiem – podkreśla Żbikowski.
Zaskoczony i zniesmaczony atakiem Raua na lokalne media jest także radny Krystian Jonecko (Skuteczni dla Zabrza).
– Jak rozumiem, pan radny chciałby być od razu prokuratorem i sędzią skazującym dziennikarzy na dyby i pręgierz… Doprawdy trudno mi pojąć tę jego wypowiedź, bo wolność słowa i mediów to podstawa demokracji. I on przez wiele lat też to zdawał się doskonale rozumieć – dziwi się Jonecko.
Dławienie redakcji
Przypomnijmy, iż obóz władzy miejskiej, a ściślej środowisko powiązane z prezydent Agnieszką Rupniewską, podejmuje od wielu miesięcy kolejne działania, by utrudnić funkcjonowanie Głosu Zabrza i Rudy Śląskiej - jedynego lokalnego, w pełni niezależnego tygodnika o mieście i niejako uniemożliwić formułowanie wobec niej krytyki prasowej.
(…) Do skomasowanego ataku prawnego przystąpiła też bliska współpracowniczka Rupniewskiej – radna Anna Sosnowska. Za ujawnienie przez nas potwierdzonych w prokuraturze informacji o kłopotach karnych jej męża, poprzez wynajętą kancelarię adwokacką zażądała od nas zabójczej dla każdej lokalnej redakcji sumy 150 tys. złotych. Nadto autora publikacji red. Przemysława Jarasza postanowiła oskarżyć w procesie karnym o zniesławienie na podstawie okrytego złą sławą artykułu 212 Kodeksu Karnego. Sięgnęła zatem po najbardziej popularny „bat” na zbyt dociekliwych dziennikarzy w oparciu o przepis, którego próżno szukać w krajach rozwiniętej demokracji zachodniej i wolności słowa. Redaktorowi nagradzanemu w przeszłości za publikacje śledcze grozi do roku więzienia. (…) Widać więc, iż w zabrzańskim samorządzie rośnie presja na zdławienie niezależnego tygodnika patrzącego władzy lokalnej na ręce i drążącego niewygodne dla niej tematy. Tym bardziej, że nasz dziennikarz jest zazwyczaj jedynym przedstawicielem mediów podczas większości posiedzeń komisji tematycznych i branżowych Rady Miasta (nie są one nigdzie transmitowane), gdzie wykluwają się najważniejsze wnioski i ujawniane są kluczowe społecznie informacje. Czy chodzi więc w tym wszystkim o to, by zabrzanie nie byli profesjonalnie informowani na bieżąco co w trawie piszczy?
foto: Marian Rau/fb
CAŁY ARTYKUŁ NA TEN TEMAT PUBLIKUJEMY W AKTUALNYM WYDANIU NASZEGO TYGODNIKA LOKALNEGO. JEST ON DOSTĘPNY TAKŻE W WERSJI ELEKTRONICZNEJ POD LINKIEM
https://eprasa.pl/news/głos-zabrza-i-rudy-śl/2025-03-13 |