AKCJA SPOŁECZNA. Zmaganie z ciężkim i rzadko spotykanym nowotworem zawsze jest traumą i wyzwaniem nie tylko dla samego pacjenta, ale także dla najbliższych. Ale prawdziwym koszmarem staje się, gdy ta śmiertelna choroba dotyka dzieci. I choć zapewne większość z nas o takich przypadkach nie myśli na co dzień, to niestety tak ciężko chore dzieciaki są wokół nas – tu w naszym mieście. Jednym z nich jest 14-letni Olaf Szymik z Mikulczyc, uczeń tutejszej SP 24 przy ul. Tarnopolskiej. Jego mama – Katarzyna Krzyżoszczak, musiała porzucić pracę sprzedawcy, by zająć się synem i opiekować się nim w szpitalu. – Z powodu choroby Szymek ma niedowład nogi i duże problemy z poruszaniem się – wyjaśnia kobieta w rozmowie z GŁOSem i zaprasza do włączenia się w zbiórkę na leczenie ukochanego syna.
- W 2017 roku zacząłem utykać na prawą nogę. Zaniepokojona mama zapisała więc mnie do ortopedy. Po rezonansie magnetycznym postawiono wstępną diagnozę. W odcinku L3 znaleziono guz, który został zoperowany w listopadzie 2017, po czym trafiłem pod obserwację lekarską i pozostawało mi wierzyć, że od tej pory już wszystko będzie dobrze. Niestety, w styczniu 2018 r. po rezonansie całej długości kanału kręgowego, znaleziono drugi guz na wysokości odcinka L5, schodzący do miednicy – wspomina Olaf.
Został zakwalifikowany do kolejnej operacji wycięcia guza, jednakże guz został nie do końca wycięty. Po zabiegu wydano druzgocącą diagnozę – „MPNST low grade” czyli złośliwe nowotwory nerwów obwodowych i autonomicznego układu nerwowego - nerwy obwodowe miednicy.
- Wtedy w szpitalu w Katowicach rozpocząłem najgorszy etap w życiu - chemioterapię, którą wspominam bardzo źle. Otrzymałem tam cztery kuracje, po czym wykonano kolejne badania w marcu 2019 roku. Wynik rezonansu dodawał otuchy bo pokazał stabilizację zmian w stosunku do listopada 2018. W tym czasie zostałem pacjentem szpitala w Warszawie. Niestety, radość z dobrych rokowań trwała krótko, gdyż po niecałym roku okazało się że, guz znacznie się powiększył. Po konsultacji neurochirurgów powiadomiono nas, że lekarze nie zdecydują się usunąć kolejnego guza ponieważ nie będę już mógł nigdy chodzić i nie kwalifikuję się do radioterapii – opowiada chory chłopiec.
Tymczasem choroba postępowała i wycięty pierwotnie guz odrósł w szybkim tempie do rozmiarów 6 x 6,7 cm. Wobec takiego rozwoju sytuacji lekarze zdecydowali jednak o ponownej operacji usunięcia guza w miednicy małej, która odbyła się dokładnie w tegoroczny Dzień Dziecka. Niestety, nie udało się go wyciąć do końca, ponieważ znajduje się on również na nerwach odpowiadających za kończyny dolne.
- Operacja ogólnie się powiodła, nic nie zostało uszkodzone: jelita i moczowód pozostały na szczęście nietknięte – mówi matka chłopca.
W połowie czerwca Olaf zaczął brać kolejną tzw. czerwoną chemię, którą znosił bardzo ciężko: wymioty, ogólne osłabienie, brak apetytu. Co gorsza, komplet przeprowadzonych badań specjalistycznych dał druzgocący dla rodziny wynik.
- Guz wycięty 1 czerwca, w ciągu zaledwie 13 dni odrósł do wielkości 7 centymetrów. Dodatkowo w płucu prawym znaleziono przerzut 4-milimetrowy. Na szczęście wynik scyntygraficzny jest zadawalający: w kościach nie ma złośliwych zmian. Są natomiast łagodne w lewej zdrowej nodze, która jest przeciążona w związku z poważnie chorą prawą nogą. Ten nowotwór, który odrósł, to niejako zmutował się, jak i sklonował. Nie jest to już guz MPNST tylko mięsak niskozróżnicowany. W tej sytuacji Olaf będzie indywidualnie leczony, ponieważ na tego typu nowotwory nie ma protokołu – mówi matka. Ale nie traci nadziei i wciąż razem z synem dzielnie walczą…
Niestety, ostatnie tygodnie też nie były pomyślne. Zaplanowana na 23 lipca kolejna już ciężka chemioterapia została odwołana z powodu bardzo złego stanu Olafa po wcześniejszym wkłuciu. W związku z tym matka zabrała go z powrotem do rodzinnego Zabrza, gdzie trafił do kliniki pediatrii na oddział hematologii i onkologii dziecięcej. Tutaj u chłopca zdiagnozowano dodatkowo silną aplazję (niewydolność szpiku kostnego) oraz obniżone poniżej normy niemal wszystkie parametry krwi. Przeszedł więc transfuzję i kilka kolejnych badań, w tym rezonans magnetyczny głowy by wykluczyć kolejne przeżuty.
- Na szczęście głowa jest czysta ale Olaf dalej jest nawadniany i leczony antybiotykami z powodu zapalenia krwi – podsumowuje matka chłopca.
Niestety, kobietę nie stać na tak skomplikowane i długotrwałe leczenie oraz konieczną rehabilitację syna. Każdy, kto zechciałby wesprzeć tę rodzinę w ich zmaganiach o życie chłopca, może to uczynić za pośrednictwem oficjalnie zarejestrowanej zbiorki na portalu pomagam.pl (https://pomagam.pl/pomocdlaszymikolaf). Z kolei na Facebooku trwa specjalny „bazarek charytatywny dla Olafa z Zabrza” (https://www.facebook.com/groups/903884847144642), na którym każdy może kupić wyjątkowe pamiątki lub rzeczy codziennego użytku (dochód ze sprzedaży zostanie w całości przeznaczony na leczenia chłopca). |