KONTROWERSJE. Marian Kudzia – współzałożyciel i administrator jednej z internetowych grup dyskusyjnych o Zabrzu, rażąco wprowadził Czytelników w błąd. Człowiek, którego syn jeszcze niedawno aktywnie włączał się w społeczny sprzeciw wobec odoru śmieciowego zalewającego miasto, teraz ostrzega mieszkańców przed udziałem w zapowiadanej blokadzie drogi dojazdowej do stacji przetwarzania odpadów komunalnych. Używa przy tym kompletnie nieprawdziwej informacji, jakoby za udział w tym wydarzeniu groził… prawny zakaz startowania w wyborach samorządowych i zajmowania stanowisk w samorządzie. Miałoby się tak stać w przypadku uznania przez policję całej blokady za nielegalną. Kudzia nie rozróżnia jednak przy tym odpowiedzialności karnej od naruszenia kodeksu wykroczeń, a co jest fundamentalnym rozróżnieniem w tych kwestiach. Gdy dziennikarz GŁOSu zwrócił mu uwagę na tę podejrzaną manipulację informacjami i przepisami, Kudzia w ciągu kilku minut skasował cały komentarz reportera zajmującego się na co dzień m.in. sprawami sądowymi i samorządowymi.
Na 3 lipca grupa społeczników zapowiedziała kolejną już w ostatnich latach blokadę drogi dojazdowej do stacji przetwarzania odpadów komunalnych przy ul. Cmentarnej, jako wyraz sprzeciwu wobec śmieciowego odoru zalewającego śródmieście od dłuższego już czasu. Jako redakcja relacjonująca te wydarzenia nigdy nie oceniamy i nie rozstrzygamy czy ta forma protestu jest właściwym rozwiązaniem lecz po prostu relacjonujemy wydarzenia. Warto jednak uczciwie przyznać, iż to dopiero właśnie społeczne protesty skłoniły władze miejskie do bacznego pochylenia się nad tym problemem. Z drugiej strony faktycznie zdarzało się społecznikom działać niezgodnie z prawem.
Teraz jednak z niejasnych powodów wspomniany założyciel grupy dyskusyjnej postanowił zniechęcić mieszkańców do udziału w proteście zgłoszonym legalnie w Urzędzie Miejskim strasząc wyimaginowanymi sankcjami.
„Blokada drogi dojazdowej czyli miejska pułapka dla naiwnych?” – tak zatytułował swój najnowszy wpis na ten temat. Powołując się na tajemniczego informatora „z dworu carycy” stawia zaskakującą tezę, iż najnowsza blokada to „grubymi nićmi szyta prowokacja”.
„Wytłumaczono mi, że cel jest taki, by zwabić w to miejsce prawdziwą miejską opozycję i uruchomić postępowania sądowe z powodu naruszenia prawa. Jak wiadomo osoby karane nie mogą kandydować w wyborach, zatem chodzi o to, by pozbyć się konkurencyjnych kandydatów do władz naszego miasta. Pomysł prosty, a bardzo SKUTECZNY” – napisał Kudzia insynuując jakąś tajemniczą zmowę pomiędzy protestującymi społecznikami, a władzą miejską.
Dalej powołując się na kilka różnych zapisów prawa stawia tezę, iż w przypadku, gdyby blokada okazała się być nielegalna, to jej uczestnicy ukarani przez policję lub sąd za nielegalne zajęcie drogi, straciliby prawo bycia wybieranym do samorządu – rady miasta w zbliżających się wyborach. Sprytnie przywołuje przy tym jak najbardziej prawdziwe przepisy prawa, które stanowią, iż nie może radnym ani prezydentem miasta być osoba „skazana za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego”.
Rzecz w tym, że udział w nielegalnym blokowaniu drogi w żadnej mierze nie jest przestępstwem karnym lecz zwykłym wykroczeniem, za które nie wsadza się ludzi do więzień, Istotnie natomiast o takim złamaniu prawa (wykroczeniowym, a nie karnym) też rozstrzyga sąd karny (po zlikwidowaniu dawnych kolegiów ds. wykroczeń i sądów grodzkich). O tym, że chodzi właśnie o wykroczenie, a nie przestępstwo, możemy się zresztą przekonać czytając archiwalny komunikat policji, który Kudzia dołączył do swego wpisu. Mimo to administrator grupy dyskusyjnej konsekwentnie nie rozróżnia przestępstw od wykroczeń, uparcie strasząc mieszkańców utratą biernego prawa wyborczego i usuwając niewygodne komentarze. Choć nawet nie zadał sobie trudu by sprawdzić czy protest został w odpowiednim trybie i czasie legalnie zgłoszony w magistracie. |