WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI. Przed Sądem Okręgowym w Katowicach odbywa się dziś kolejna rozprawa w głośnej sprawie zabójstwa zabrzanina Lecha Frydrychowskiego. O jego zamordowanie oskarżony został były prezydent Zabrza Jerzy G. oraz kilku jego "pomocników". Były samorządowiec na ławę oskarżonych jest doprowadzany przez policyjny konwój z aresztu śledczego w Katowicach. Dziś sąd odczytuje zeznania złożone w śledztwie przez jednego z oskarżonych - Mariusza F., który nie przyznaje się do winy, ale i odmawia teraz składania wyjaśnień i odpowiadania na pytania sądu. Mariusz F. potwierdził w śledztwie, że kilkakrotnie spotykał się z "prezydencikiem" - tak określał Jerzego G. - m.in. przed Mc Donaldem w Bytomiu Karbiu. Jerzy G. miał oczekiwać od niego, że  pomoże mu w uprowadzeniu Lecha Frydrychowskiego w celu wywiezienia go do komórki (szopy). Oskarżony twierdzi, że Jerzy G. obiecywał, że tylko porozmawia z Frydrychowskim i po pewnym czasie puści go wolno. To miał być taki znak ostrzegawczy dla Frydrychowskiego, by więcej nie szantażował Jerzego G. Do uprowadzenia spod domu Frydrychowskiego w Zabrzu jednak nie doszło, gdyż napastnicy obawiali się przypadkowych świadków.

Z zeznań wynika także, iż Mariusz F. upiera się przy tym, iż w dniu śmierci Frydrychowskiego pozostawił go skrępowanego, ale żywego w towarzystwie exprezydenta. Zapewnił, że wobec Frydrychowskiego nie użył ani noża, ani pałki.

Lech Frydrychowski został zamordowany w lesie pod Wymysłowem (powiat będziński) w sierpniu 2008 roku. Zdaniem prokuratury motywem zabójstwa był kolosalny dług, jaki mocą wyroku sądowego Jerzy G. był dłużny Frydrychowskiemu. Pierwotna kwota 246 tysięcy złotych urosła wraz z odsetkami do sumy 800 tysięcy złotych. Sam Jerzy G. zawsze powtarzał, że tak ogromnych pieniędzy nigdy nie pożyczał, a on sam miał być szantażowany przez Frydrychowskiego. Śledztwo wszczęte po zawiadomieniu Jerzego G. w tej sprawie skończyło się jednak umorzeniem i skazaniem... Jerzego G. - za składanie fałszywych zeznań w tymże śledztwie.