RECENZJA Świat w czasach zarazy... W ostatnich miesiącach trochę przekonaliśmy się na własnej skórze jak to może wyglądać, choć na szczęście ekstremalne wersje pandemii to wciąż jedynie wizje autorów powieści, filmów, seriali, no i - last not but least - gier komputerowych. My bowiem mamy na razie tylko koronawirusa, zaś tacy bohaterowie serii The Last of Us zmagają się z zarodnikami grzyba, które wprost przemieniają ludzi w potwory. Walcząc z zagrożeniem, ci niezarażeni jednak też tracą człowieczeństwo... O tej grze wydanej tylko i wyłącznie dla użytkowników konsoli Playstation 4 było głośno już na kilka miesięcy przez jej ukazaniem się, bo nie dość, iż pierwsza jej część z 2013 roku zdobyła uznanie i zaprzysięgłych fanów, to przesuwanej z powodu covid-19 premiery kontynuacji towarzyszyły istotne przecieki dotyczące fabuły (były efektem hakerskiego ataku). Gdy produkcja została wreszcie 19 czerwca oddana w ręce graczy w istocie wywołała niezwykle gorące reakcje, bo nie szczędzi odbiorcom kontrowersyjnych niespodzianek, jak i nie ucieka od podejmowania trudnych społecznych tematów. Dyskusje na jej temat nie ustają, a oto nasz głos w tej sprawie.
POT, KREW, ŁZY Pierwsze Last of Us było kilkunastogodzinną opowieścią o wędrówce przez zakażone tereny przemytnika Joela i eskortowanej przez niego nastoletniej Elli, a celem tej pary było umożliwienie znalezienie lekarstwa na toczącą świat zarazę. Znajomość między osobami o odmiennych charakterach, zawarta doraźnie i z konieczności, przechodzi klasyczną ewolucję: od źle znoszonej tolerancji po autentyczne przywiązanie, co ma decydujący wpływ na bieg wydarzeń. Aż do finału, który dla gracza jest oczywisty, ale dla świata gry już nie. I ta rozbieżność jest punktem wyjścia do The Last of Us part II. Znów spotykamy – starszych o pięć lat - Joela i Elli, którzy osiedli z grupą ocalałych w Jackson. O ile w pierwszej części kierowaliśmy przede wszystkim przemytnikiem, to w seqelu przychodzi nam przyjąć kobiecy punkt widzenia, bo prócz Elli przez długi, długi czas sterujemy także inną kobietą, która staje się dla postrzeganego świata równie ważna. Nie ma jednak za bardzo czasu na zastanawianie się nad dokonanymi zmianami, bowiem opowieść już po kilkunastu minutach chwyta za gardło i nie puszcza do końca... Z tym co zachodzi u zawiązania nowej historii trudno się wręcz pogodzić, a potem jest jeszcze trudniej, albowiem scenarzyści wciąż i wciąż podnoszą poprzeczkę tego, co jesteśmy w stanie zaakceptować i – jako gracz – przyjąć za swoje działanie. Opowieść jako całość jest jednak do bólu spójna i wiarygodna, po prostu pokazuje, że historie jakie otrzymujemy w grach nie zawsze muszą się toczyć zgodnie z naszymi wyobrażeniami. Czasem trzeba przełknąć gorycz i na końcu poczuć gorzką, ale jednak satysfakcję.
BEZSENNOŚĆ W SEATTLE Bohaterowie gry są w klinczu, w którym tkwią liczne grupy: militaryści spod znaku Frontu Wyzwolenia Waszyngtonu (FWW), przeciwstawiani im wyznawcy religijnego kultu Serafini, no i sami bezrozumni zarażeni, którzy w całej opowieści – o dziwo – są najmniej istotni. Sama rozgrywka jest dobrze skomponowaną klasyczną mieszanką walki z przeciwnikami oraz przeczesywania na spokojnie terenu w poszukiwaniu surowców, dokumentów i śladów dawnego świata (karty kolekcjonerskie, monety), co wymaga czasem rozwiązania dziecinnie prostych zagadek. Akcja szybko przenosi się do uśpionego pozornie Seattle, metropolii, którą po rejteradzie ludzi we władanie przejęły żywioły przyrody. Nasi bohaterowie przemierzają opuszczone zapuszczone przedmieścia, zniszczone wieżowce, zalane metro, dzikie lasy... Na każdym kroku czyha na nas brutalność, której sami bezrefleksyjnie ulegamy.
Śmierć jest tym, co towarzyszy nam w grze najczęściej. Jak w każdej tego typu rozgrywce posuwanie akcji do przodu wymaga bowiem pozbywania się oponentów, do czego służy zróżnicowany arsenał: można użyć noża, można rewolweru, można miotacza ognia. Nasze bohaterki zdobywają owe bronie na kolejnych etapach rozgrywki, a po drodze w odnajdywanych warsztatach unowocześniają je. Podobnie możemy zwiększać osobiste przymioty, do czego służą podręczniki szkoleniowe i zdobywane – najwięcej jest ich oczywiście w opuszczonych aptekach – wzmacniające medykamenty. W zasadzie dowolny jest styl wykorzystywania nabywanego sprzętu i umiejętności: można hołdować cichej eliminacji przeciwników (nasza bohaterka może stać się np. niewidoczna chowając się w trawie) lub iść na otwartą wymianę ognia. Za każdym razem jednak owo zabijanie odbywa się z dużym realizmem, szlachtowanie staje się chlebem powszednim. Tak jednak musi być w świecie, w którym obowiązuje jedna zasada: przeżyć, a wcześniej zemścić się. Zresztą wymowne jest dokonywana standardowo wymiana pozdrowień pomiędzy bohaterami spod znaku FWW: na wyrażone życzenie Obyś wytrwała jak najdłużej rozmówczyni odpowiada z nadzieją Obym umarła bezboleśnie.
TAK JAK W KINIE Niektóre sceny w tej grze mrożą krew w żyłach, w zasadzie to nie niektóre, ale prawie wszystkie. Sceny fabularne biegnące bez udziału gracza mają iście kinowy rozmach i dramaturgię. Perspektywa, zbliżenia, dialogi – wszystko jest bardzo przemyślane i po filmowemu mocne. Te fragmenty są tak dobrze nakręcone, że dają w domu namiastkę kina w czasach pandemii. Gracz mimowolnie czeka na kolejne odcinki, choć przecież ich wyświetlanie odbywa się kosztem aktywności własnej. Tej jednak jest i tak pod dostatkiem, zdecydowanie więcej niż w pierwszej części: do przejścia całej gry, nawet na poziomie niskim umożliwiającym komfortowe śledzenie fabuły, to kwestia 27-30 godzin. To aż nadto, aby dogłębnie poznać wszystkich bohaterów, ich motywacje i fobie. W efekcie stopniowo zmieniamy o nich zdanie i zaczynamy, mimo ich ciemnych stron, obdarzać zrozumieniem, nawet sympatią. Opowieść potrafi uderzyć w najczulsze struny i szarpać naszymi przyzwyczajeniami, jeśli chodzi o gry, ale i zupełnie osobiste wybory i opinie i postawy prezentowane przez społeczeństwa w realnym życiu.
Przedstawiona historia trzyma w napięciu do samego końca, bo choć – jak w dobrym filmie – spodziewamy się konfrontacji i ją finalnie otrzymujemy, to jednak żyjemy w niepewności, czy jej rozstrzygnięcie nie zada ciosu naszym wyobrażeniom o sprawiedliwości. Gdy jednak na ekranie ukazują się napisy końcowe towarzyszy nam przekonanie, że oto przeżyliśmy historię, której nie da się szybko zapomnieć... Czy nastąpi jej ciąg dalszy?
Kopię gry udostępnił naszej redakcji jej wydawca Sony Interactive Entertainment
|