RECENZJA. Seria Far Cry jest jedną z bardziej uznanych marek oferujących przygodę z wirtualną bronią w ręku, ale jej twórcy serwują nam nie tylko nowości, ale i powrót do przeszłości. Właśnie dzisiaj do otwartej sprzedaży trafił Far Cry 3 Classic Edition, a więc odnowiona – ku uciesze użytkowników plastation4 oraz xbox one - rozgrywka z roku 2012 (od miesiąca z tego remastera mogli już korzystać nabywcy dodatków do Far Cry 5). Produkcja nie przynosi wielu zmian w stosunku do pierwowzoru (poza polepszoną jakością grafiki i samej rozgrywki), ale jest pozycją wartą uwagi. Podróż na Rook Islands jest bowiem jak wakacje w miejscu, do którego wracamy po latach wojaży w inne zakątki. Niby nic nowego, ale przypływ nostalgii rekompensuje brak zaskoczeń.
NÓŻ W WODZIE. Głównym bohaterem Far Cry 3 jest Jason Brody, beztroski turysta, któremu z biegiem gry jest jednak coraz bliżej do jego imiennika Bourne`a. Wraz z grupą przyjaciół, w wyniku spontanicznego skoku spadochronem, trafia na jedną z rajskich wysp i wprost w ręce piratów, którym bynajmniej nie łupienie statków w głowie, lecz produkcja narkotyków oraz – co szczególnie groźne dla naszych bohaterów – kidnaping, inkasowanie okupu, a potem i tak sprzedawanie ofiar handlarzom niewolników. Beztroska zabawa zamienia się więc w dramatyczną walkę o życie: trzeba uwolnić siebie, potem przyjaciół i zwiewać w kierunku dawnego życia. Takie jest w każdym razie pierwotne założenie, bo gra i jej fabuła rządzą się swoimi prawami. Jak to w rasowym thrillerze bywa: nic i nikt nie jest do końca takie jak się wydaje.
FLAGA NA MASZT, POTERUNEK JEST NASZ. Rozgrywka obfituje oczywiście w strzelaniny i egzekucje, w trakcie których można wypróbować wiele broni (od łuku poprzez karabiny po miotach ognia), pojazdów (samochody, łodzie, lotnie) i... używek. Większość sprzętu da się udoskonalić, czemu służą zdobywane pieniądze (wyspy roją się od skrzyń z gotówką i zleceniodawców przy kasie) oraz skóry upolowanych (najczęściej w obronie własnej) tropikalnych zwierząt. Prócz atrakcyjnie poprowadzonego głównego wątku (obcowanie ze złem w postaci Vaasa czy Hoyta to perwersyjna przyjemność!), mamy do wykonania wiele innych zadań, z których najważniejsze jest – co znamy z wcześniejszych i późniejszych części serii – przejmowanie baz złoczyńców. Każdy odbity posterunek daje nam kolejną lokalizację szybkiej podróży po mapie gry, a także dostęp do szafy, z której możemy kupować broń i amunicję. A tej trzeba nam wiele. Dużą frajdę sprawia włóczęga po wyspiarskich bezdrożach i licznych jaskiniach, a nawet – tajemniczych niczym te w Górach Sowich – sztolniach. No i są też tradycyjne rozrywki: liczne znajdźki (wojenne listy japońskich żołnierzy, przedmioty kultu), hazard (konkretnie poker), konkursy zręcznościowe i szybkościowe.
JA ODRA, JA ODRA. JAK MNIE SŁYSZYSZ? To co w największym stopniu odróżnia tę kanoniczną część od tegorocznej odsłony cyklu to konieczność zdobywania masztów radiowych. W Far Cry 5 ten element pojawił się jedynie jako smaczek, podczas gdy dla serii jako takiej jest tym, czym dla serii Assassin's Creed są punkty widokowe. Niemniej wspięcie się na maszty celem odblokowanie nadajnika (formalnie umożliwiamy sobie radiowy kontakt z będącymi po naszej stronie aborygenami) jest nierzadko dużym wyzwaniem i bywa, iż wymaga dziesiątek prób, żeby wskoczyć na półkę czy przejść po cienkim metalowym elemencie… Ostatecznie po zdobyciu takiej budowli gracz zapewnia sobie odkrycie na mapie znacznej części obszaru i usytuowane na nim skarby. A i widoki z wysokości są niczego sobie!
Kopię gry Far Cry 3 Classic Edition udostępniła nam firma Ubisoft
|