|
Karnawał Górnika trwa! Zabrzanie świetnie bawią się tej jesieni w ekstraklasie i żaden rywal im nie jest straszny, nawet najbogatszy polski klubu – Legia Warszawa. Dzisiejszy mecz z odwiecznym rywalem miał wyjątkowe znacznie, bowiem tylko zwycięstwo zapewniało gospodarzom utrzymanie pozycji lidera w tabeli. I co było do zrobienia, zostało zrobione!
Pierwsza połowa była wręcz popisem zabrzan, którzy w ciągu dziewięciu minut zadali dwa ciosy, które zamroczyły Legię. Obydwa zdobyte gole narodziły się po prawej stronie boiska, gdzie od kilku spotkań bardzo udanie operuje Ousmane Sow. W 22 minucie Senegalczyk przerzucił piłkę nad wszystkimi obrońcami Legii, wprost do wbiegającego po lewej stronie w pole bramkowe Maksyma Chłania, który zagłówkował – nie tak, jak się spodziewano, a więc w tzw. długi róg – ale precyzyjnie w lukę między bramkarza a bliższym słupkiem. Z kolei w 31 minucie zza pola karnego jak z armaty uderzył Jarosław Kubicki – bramkarz gości wprawdzie odbił piłkę, ale obrońcy nie bardzo wiedzieli co się dzieje, co wykorzystał Sow. Zdecydowanie wkroczył w pole karne, przejął piłkę i z całych sił skierował piłkę pod poprzeczkę bramki Legii. Stadion oszalał! A trzecim bohaterem I połowy był Jarosław Kubicki, który w tuż przed przerwą wybił piłkę sprzed samej linii bramkowej, ratując Górnika przed stratą gola po wcześniejszym błędzie bramkarza Marcela Łubika.
Zgodnie z piłkarską logiką po przerwie Górnik mając tak wysoką zaliczkę skupił się na kontrolowaniu gry i rozbijaniu ataków gości. Momentami niechęć do ambitniejszej gry była ze strony zabrzan przesadnie duża, odnosiło się też wrażenie, że zabrzanie są z każdą minutą coraz bardziej zmęczeni… W sukurs zespołowi przyszli wówczas... kibice, którzy zadymiając boisko - z rozpalonych na trybunach rac – doprowadzili do przerwania spotkania na kilka minut. Trener Marcel Gasparik wykorzystał ten czas na udzielenie zespołowi celnych wskazówek i po wznowieniu mecz nabrał nowej dynamiki. Legia dalej wprawdzie atakowała, ale Górnik doczekał się też wreszcie na swoją kontrę. W 83 minucie po prawej stronie walkę o piłkę wygrał ponownie Sondre Liseth, który wycofał ją do Matusa Kmeta, a ten oddał naprawdę dobry strzał. Bramkarz Kacper Tobiasz wprawdzie sparował kopniętą przez Słowaka piłkę na słupek, ale na miejscu był Sow, który dobił ją do siatki. 3-0 i wygrana Górnika stała się pewna. Do tego stopnia, że zabrzanie pozwolili sobie na chwilę odprężenia, co warszawianie wykorzystali do zdobycia honorowego gola. Do zakończenia spotkania pozostawało wówczas jeszcze osiem doliczonych minut (za wspomianą przerwę z powodu rozpalonych rac) i wiele mogło się wydarzyć, ale w sumie Legia jeszcze tylko raz i to nieskutecznie zagroziła zabrzańskiej bramce.
Było to już siódme zwycięstwo Górnika w sezonie i dzięki temu nasz zespół pozostaje liderem ekstraklasy! Zabrzanie wyprzedzają o jeden punkt Jagiellonię Białystok, która ma jednak do rozegrania zaległy mecz. Teraz następuje przerwa na mecze reprezentacji Polski selekcjonera Jana Urbana i następny mecz zabrzanie rozegrają dopiero 18 października (na wyjeździe z czwartą w tabeli Koroną Kielce). PKO BP EKSTRAKLASA - 11. kolejka: GÓRNIK ZABRZE - LEGIA WARSZAWA 3-1 (2-0) 1-0 Chłań (22) 2-0 Sow (31) 3-0 Sow (83) 3-1 Biczachczjan (90) GÓRNIK: Łubik - Szcześniak, Janicki, Josema, Janża - Sow (90 Olkowski), Hellebrand, Kubicki, Ambros, Chłań (83 Kmet) - Liseth (90 Zahović). LEGIA: Tobiasz - Wszołek (72 Stojanović), Pankow, Kapuadi, Reca - Weisshaupt (46 Urbański), Szymański, Kapustka (72 Colak), Elitim, Krasniqi (46 Biczachczjan) - Rajović. Żółte kartki: Hellebrand i Pankow. Sędziował: Łukasz Kuźma (Białystok). Widzów: 26 501.
|