W 93 minucie dzisiejszego spotkania z Wisłą Kraków cały skład ławki trenerskiej Górnika, na czele z trenerem Marcinem Broszem, wbiegł na boisko, żeby wyściskać Jesusa Jimeneza, który przed chwilą strzelił czwartego gola dla gospodarzy. Stało się bowiem jasne, że Górnik zwycięży w całym meczu, na co w ekstraklasie czekał od... 25 sierpnia. Radość tym większa, że przez większość spotkania z ostatnią drużyną tabeli (w dodatku przegrywającą od dziewięciu kolejek!) sytuacja nie wyglądała różowo. Zabrzanie dwukrotnie przegrywali - pierwszego gola stracili już w trzeciej minucie, drugiego - zaledwie dwie minuty po tym, jak udało im się wyrównać. Na szczęście krakowianie w końcówce spotkania zupełnie opadli z sił i z tego powodu stracili swoich liderów (Piotr Brożek i Jakub Błaszczykowski zostali zmienieni), za to gospodarze odwrotnie - rozwinęli skrzydła dzięki graczom wprowadzonym do gry, zwłaszcza Łukaszowi Wolsztyńskiemu. W końcówce nasz zespół seryjnie stwarzał więc sytuacje bramkowe i wreszcie w 87 minucie - po nieco naciąganym rzucie karnym, przyznanym po VARze - wyszedł dzięki Igorowi Angulo na prowadzenie, a w doliczonym czasie gry Jimenez postawił kropkę nad "i".
Górnik przełamał czarną passę i zachowa dwunaste miejsce w tabeli.
GÓRNIK ZABRZE - WISŁA KRAKOW 4-2 (0-1) 0-1 Brożek (3) 1-1 Wolsztyński (56) 1-2 Chuca (58) 2-2 Jimenez (75) 3-2 Angulo (87-karny) 4-2 Jimenez (90+3) GÓRNIK: Chudy - Sekulić, Wiśniewski, Bochniewicz, Janża - Zapolnik (54 Wolsztyński), Ściślak (46 Bainović), Matras (77 Matuszek), Kopacz, Jimenez - Angulo. WISŁA: Buchalik - Burliga, Klemenz, Janicki, Sadlok - Błaszczykowski (73 Silva), Pawłowski (81 Zdybowicz), Basha, Chuca, Mak - Brożek (59 Boguski). Żółte kartki: Kopacz, Sekulić, Matuszek - Chuca, Mak, Klemenz. Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów: 9612. |