WŁADZA LOKALNA. Do bardzo ostrej polemiki pomiędzy przedstawicielem władz miejskich, a wiceprezesem Huty Zabrze doszło podczas poniedziałkowej (19 listopada) sesji Rady Miasta. – Gmina nie chce przystać na żaden proponowany przez nas kompromis. Jesteśmy tak źle traktowani, że rozważamy przeniesienie siedziby zakładu do innego miasta – mówiła wiceprezes Martyna Goncerz-Dachowska. – Państwo jesteście lobbystami, którzy poprzez media i radnych próbują wymusić na gminie zakup waszych gruntów za dziesiątki milionów złotych. A ja mam taką zasadę, że jak ktoś pozywa mnie do sądu, to z nim nie negocjuję, tylko czekam na wyrok – ripostował nieco podniesionym głosem profesor Bogdan Dolnicki, prawnik urzędu miejskiego pod nieobecność prezydent Małgorzaty Mańki-Szulik.

Sprawa konfliktu między hutą a gminą ciągnie się już od kilku lat, a od czterech rzeczywiście rozpatrywana jest w sądzie. Wszystko poszło o zatwierdzony plan zagospodarowania przestrzennego, który zakłada, iż na gruntach należących do huty powstaną drogi dojazdowe. Huta twierdzi, że ten zapis ogranicza jej możliwości inwestycyjne i rozwoju, bo nikt nie chce kupować terenów poszatkowanych publicznymi jezdniami. Dlatego też huta domaga się, by miasto odkupiło grunty, skoro zamierza na nich inwestować w infrastrukturę.

- Niestety, w trakcie prowadzonych rozmów gmina negowała wszelkie nasze propozycje, a sama nie proponowała żadnych rozwiązań. Odrzucono także naszą ofertę obniżenia ceny o 30 procent – mówiła Goncerz-Dachowska.

Jak ujawniła, w trakcie toczącego się procesu powołany biegły orzekł, że poprzez decyzje gminy, huta utraciła możliwość działania w dotychczasowym zakresie na wskazywanych terenach, zaś rynkową wartość gruntów biegły wycenił wyżej, niż proponowała to miastu huta (po obniżce). - Mamy pisemne oświadczenie poprzedniego prezesa huty pana Kulawika, który zaprzeczył informacjom gminy, jakoby wnioskował o wydzielenie tych dróg – dodawała wiceprezes Goncarz.

- Przecież ja pamiętam jak pan prezes oprowadzał mnie i prezydenta Gołubowicza po tych terenach i przekonywał, że ich wydzielenie jest niezbędne, by starać się o środki w programach rewitalizacyjnych – mówił zdumiony Piotr Barczyk, skarbnik gminy.

Najostrzej jednak ripostował profesor Dolnicki. - Nazwijmy rzeczy po imieniu: każdy by chciał 70 milionów od miasta, by mieć za co postawić hipermarket. Bo to was głównie interesuje i do tego zmierzacie – grzmiał Dolnicki. – Tylko dlaczegóż to miasto ma uzbrajać wasze tereny? Tym bardziej, że w żaden sposób nie blokujemy sprzedaży tych terenów, a ich nowi właściciele z powodzeniem występują do miasta o zmianę przeznaczenia gruntu. 

Profesor zwrócił także uwagę, że huta nigdy nie wystąpila oficjalnie o zmianę zapisów planu zagospodarowania. Był również poruszony tym, że pani wiceprezes zdradza informacje z toczącego się procesu cywilnego. - Po prostu nie macie racji. A kto jej nie ma, ten przegrywa w sądzie – mówił zirytowany i dalej: - To, co robicie, to są niedozwolone naciski. Tak się nie zachowuje ktoś, kto jest przekonany o wygranej w sądzie. Czemu pani się tak martwi, że codziennie narasta miastu 13 tys. złotych odsetek? Przecież teoretycznie to tylko dla was krozyść. 

Do dyskusji włączył się także radny Jerzy Wereta (SLD). Skrytykował władze huty, że w piśmie skierowanym do radnych negatywnie oceniły one postępowania inwestycyjne miasta przy budowaniu stadionu Górnika. Nie podobała mu się także wzmianka mówiąca prawdopodobnie o jego kłopotach sądowych (nazwiska w piśmie nie podano). 

- Co te rzeczy mają do sprawy sporu pomiędzy gminą a hutą. Czy nie uważa pani, że nie leży w waszych kompetencjach ocenianie trafności decyzji inwestycyjnych gminy? – pytał wzburzony. – To są wstawki emocjonalne, a nie merytoryczne szanowna pani.
- To co, jako miejscowy przedsiębiorca nie mam już prawa oceniać publicznie poczynań władz miejskich?! – pytała zdziwiona przedstawicielka huty.
Bez emocji i obiektywnie na sprawę próbował spojrzeć radny Przemysław Juroszek (PO) cytując artykuł z ogólnopolskiej prasy. Podobny problem dotyczy bowiem wielu gmin w kraju, które wyznaczyły tereny pod drogi. – Może Zabrze powinno pomyśleć o tym, by zamienić te grunty z hutą na inne – proponował.
- Ale my to też proponowaliśmy. Bez rezultatu – reagowała wiceprezes Goncerz. A radny Łukasz Urbańczyk (PO) ujawnił, iż przy rozważaniu zamiany gruntów te należące do huty chciano oszacować na poziomie wartości 1/3 tych miejskich.
Dyskusja nie zakończyła się żadnym wnioskiem ani kompromisem. (pej)