MIESZKANIA. Wygląda na to, że w Zabrzu definitywnie mamy już za sobą inwestycyjny boom na rynku nieruchomości. Widać to dobrze w Urzędzie Miejskim, który ma coraz większe kłopoty ze zbyciem pojedynczych, wybranych mieszkań komunalnych na rynku wtórnym. Do przetargów zgłasza się bowiem coraz mniej chętnych, więc ceny wywoławcze tych nieruchomości gwałtownie spadają, nawet o połowę! W efekcie dość przyzwoite mieszkanie można już kupić za tyle samo, co mały samochód.
W połowie lutego prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik podpisała zarządzenie, umożliwiające sprzedaż dziesięciu mieszkań komunalnych z 50-procentowym upustem. Otóż - dla przykładu - 31-metrową kawalerkę na osiedlu przy ul. Kosmowskiej w Rokitnicy (pokój, kuchnia, łazienka) będzie być może nabyć już za 33 tysiące złotych (taka jest cena wywoławcza). Z kolei 43-metrowe lokum przy ul. Turystycznej na osiedlu Janek (dwa pokoje, kuchnia, łazienka, przedpokój) może kosztować tylko 44 tysiące złotych. Najdroższe mieszkanie ze wspomnianego „pakietu” (przy ul. Nyskiej w Rokitnicy) wyceniono wstępnie na 48 tysięcy złotych. Na chętnych czekają też nieruchomości na osiedlu Helenka.
Co wpływa na tak radykalne obniżenie cen zabrzańskich nieruchomości? Jak tłumaczy Magdalena Korzeniowska, naczelnik Wydziału Obrotu Nieruchomościami Urzędu Miejskiego w Zabrzu, przyczyn jest kilka. - Swoje na pewno zrobił kryzys gospodarczy, ludzie już znacznie ostrożniej wydają większą gotówkę. Podrożały też kredyty mieszkaniowe, a banki zaostrzyły wymagania stawiane klientom. Jej zdaniem spadek zainteresowania zabrzańskimi nieruchomościami daje się zauważyć już od połowy 2010 roku.
Warto jednak podkreślić, że wystawiane za połowę ceny lokale – choć nigdy nie są sprzedawane z lokatorami „w spadku” – często wymagają gruntownego remontu. A to oznacza, że do ceny zakupu trzeba jeszcze doliczyć wiele tysięcy złotych.
Sama procedura ubiegania się o taki gminy lokal nie jest skomplikowana. Na podstawie wydanego zarządzenia prezydenta, odpowiedni wydział Urzędu Miejskiego publikuje w prasie i na stronie internetowej urzędu ogłoszenie o zbywaniu lokalu w trybie przetargu, który ma zazwyczaj formę licytacji ustnej. Mieszkanie zostanie sprzedane temu, kto w wyznaczonym miejscu i porze zaproponuje najwyższą cenę. Jeśli na dany lokal będzie tylko jeden chętny, trafi on do niego po cenie wyjściowej. – Rynek sam zweryfikuje, jaka jest faktyczna wartość tych mieszkań – uważa Korzeniowska.
Część zabrzan zastanawia się jednak, dlaczego wobec tak długiej kolejki osób oczekujących na wynajem mieszkania komunalnego, gmina w ogóle wyprzedaje własne lokale? - Sprzedajemy je tylko wtedy, gdy we wspólnocie mieszkaniowej dany lokal jest ostatnim bądź przedostatnim mieszkaniem należącym do miasta. W takich sytuacjach jako gmina i tak niewiele mamy do powiedzenia przy głosowaniu uchwał wspólnoty, a ciąży na nas obowiązek wpłacania czasem dość wysokich składek na fundusz remontowy – tłumaczy Anna Wyleżoł, naczelnik Wydziału Zarządzania Nieruchomościami UM w Zabrzu.
|