PRZYRODA - INTERWENCJE. Kompletnie zapuszczona została przez służby miejskie w trakcie wakacji prawdziwa perełka przyrodniczo-historyczna Zabrza. Piękny, stosunkowo niedawno odrestaurowany staraniem gminy skwer przy ul. Folwark Wesoła z mnóstwem różnorakich nasadzonych krzewów i kwiatów, a będący swoistą oazą zieleni w nowej części specjalnej strefy ekonomicznej, jeszcze przed dwoma tygodniami stanowił obraz przyrodniczej klęski i rozpaczy. Cała misternie pielęgnowana dotąd zielona powierzchnia poprzerastana była licznymi chwastami i wybujałą dziką trawą, sięgającą miejscami kolan, przykrywając piękno zielonych sadzonek. Na domiar złego ktoś przystąpił tu do koszenia drobnego kawałka trawnika, po czym prac tych zaprzestał, a zeschłe ścinki trawy z kosiarki po prostu pozostawił porozrzucane po elegancko wybrukowanej alejce spacerowej. Choć problem zielonej antywizytówki miasta sygnalizował jako pierwszy Rafał Kobos (pełnomocnik prezydent Zabrza do spraw inwestorów), to ekipę pielęgnacji zieleni wysłano w teren dopiero pod wpływem interwencji redakcji GŁOSu.
Budując i uzbrajając strefę ekonomiczną miasto nie szczędziło grosza w tworzenie od podstaw tego urokliwego skweru przy Folwarku Wesoła (pomiędzy Rokitnicą a Mikulczycami), gdyż miejsce to jest nierozerwalnie związane z historią miasta i zabrzańskim górnictwem. To właśnie tu, jeszcze przed wojną, w 1925 roku postawiono kamienną płytę upamiętniającą ofiary ówczesnej katastrofy górniczej - podziemnego pożaru w kopalni Abwehr w dzisiejszych Mikulczycach. 10 stycznia 1923 roku w chodniku głównym na głębokości 282 metrów, na skutek defektu lokomotywy wybuchł pożar, który odciął 47 górnikom drogę ewakuacji. Dwóch z nich uratowało się uciekając chodnikiem do położonego niżej pokładu. Pozostałych 45 udusiło się lub zatruło od gazów pożarowych.
O akcji ratowniczej w tamtych czasach nie było nawet mowy. Zdołano jedynie zamknąć tamy pożarowe, tak by ogień się nie rozprzestrzenił. Dopiero po ośmiu miesiącach, pod kontrolą urzędu górniczego, nowowybudowanymi chodnikami dotarto do miejsca pożaru i przewietrzono je. Wydobyto 27 mocno spalonych zwłok, ale osiemnastu kolejnych, również spalonych i leżących w zawalonym chodniku, ze względów bezpieczeństwa pozostawiono pod ziemią na wieki. To właśnie ich pamięci poświęcono obelisk, postawiony dokładnie w miejscu, pod którym doszło do tragedii.
Po II wojnie światowej władze komunistyczne nie dbały o obelisk z wyrytymi niemieckojęzycznymi imionami. Te nakazano wręcz skuć, zaś miejsce to stało się zapomniane - stojąc koło zniszczonej gruntowej drogi w szczerym polu, przez dekady zarastało chaszczami. Do tego stopnia, że tylko najwytrwalszym pasjonatom historii miasta udawało się tu dotrzeć i pomnik odnaleźć, o czym pisaliśmy zresztą kilkukrotnie na naszych łamach.
Sytuacja zmieniła się 2-3 lata temu, kiedy przystąpiono do uzbrajania całej nowej strefy ekonomicznej. Wówczas prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik zdecydowała, by miejsce to godnie upamiętnić, nie tylko eksponując oryginalny obelisk, ale także tworząc zieloną przestrzeń do rekreacji, która przyciągałaby mieszkańców i przechodniów.
Zakres całej tej „zielonej inwestycji” był dość pokaźny. Jak przypomina Leszek Szczygielski, naczelnik wydziału inwestycji Urzędu Miejskiego, nie tylko uporządkowano ów „dziki” teren, ale od podstaw go zagospodarowano. Między innymi właśnie nasadzono zieleń oraz profesjonalnie ułożono trawnik z rolki, którego główną zaletą jest duża odporność na choroby i uszkodzenia. - Gatunki drzew i krzewów nasadzone wokół pomnika dobrano pod względem odporności na zanieczyszczenia przemysłowe, komunikacyjne oraz pod względem estetycznym, by podkreślić charakter tego miejsca – wyjaśnia naczelnik Szczygielski.
Od strony drogi dojazdowej nasadzone zostały niskie krzewy róży płożącej Tommelise, które nie zasłaniają widoku na sam pomnik. Co ważne, krzewy te kwitną bardzo obficie od wiosny aż do późnej jesieni, dzięki czemu przez cały ten okres mogą cieszyć oczy spacerowiczów. Z kolei za obeliskiem nasadzono krzewy ozdobne: - W pierwszym pasie wielokwiatowe róże parkowe Lichtkonigin Lucia o żółtych kwiatach i dużej odporności na choroby. Natomiast za nimi zasadzono iglaki takie jak cisy pośrednie Moon. Z kolei po lewej i prawej stronie pomnika nasadzono symetryczne pasy z ciemnych i jasnych berberysów thunberga. Dodatkowo, w celu wizualnego odgrodzenia terenu parku wokół pomnika od terenu przeznaczonego na inwestycje, nasadzono szpalerowo świerki, dobrze znoszące warunki miejskie i mrozy – wyjaśnia naczelnik.
W okolicy obelisku zamontowano także elementy małej architektury: ławki, stoliki, kosze na śmieci oraz stojaki na rowery. Sama zaś kamienna płyta górniczego monumentu została oczyszczona z wieloletnich osadów. Przy czym zdecydowano, by jej nie odrestaurowywać i pozostawić w swym kształcie i wyglądzie ukształtowanym przez historię.
Skoro więc z taką pieczołowitością zadbano o stworzenie tego historycznego mini parku, to jak to się stało, że pod koniec tegorocznych wakacji skwer w niczym nie przypominał perełki? Dlaczego przez szereg tygodni nikt z wydziału infrastruktury komunalnej UM nie zauważył problemu i nie zlecił właściwych prac? Okazuje się, że tak ważne dla historii i rekreacji miasta miejsce w ogóle nie zostało przez urzędników włączone do tzw. bieżącego utrzymania, a jedynie interwencyjnego. W praktyce oznacza to, że dba się o nie od przypadku do przypadku, zazwyczaj gdy któryś z mieszkańców lub radnych zauważy problem i się poskarży.
- Zapewniam państwa, że jeszcze w maju teren ten był właściwie oczyszczony i zadbany, osobiście odbierałem te prace. Przykro mi, że tym razem nie udało nam się wychwycić w porę problemu, ale zapewniam, iż już jutro ekipa będzie na miejscu i zostanie przywrócony właściwy i pierwotny stan zieleni – obiecał nam w ostatnich dniach sierpnia wyraźnie zakłopotany Grzegorz Boral, naczelnik wydziału infrastruktury komunalnej.
Na szczęście słowa dotrzymał. Przyznał nam jednocześnie rację, iż tak ważny skwer powinien od przyszłego roku zostać włączony do bieżącego utrzymania.
- Bo tu nie chodzi tylko o mieszkańców i doznania estetyczne, ale w dużej mierze o nasz wizerunek w oczach delegacji biznesowych odwiedzających strefę i rozważających zainwestowanie w naszym mieście – podsumowuje całą historię naczelnik Rafał Kobos odpowiedzialny za pozyskiwanie tychże inwestorów dla Zabrza.
Tekst ukazał się w Głosie Zabrza i Rudy Śląskiej (nr 37, 14 września 2017) na kolumnie W STRONĘ NATURY, która jest współfinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. |