KONTROWERSJE. W nawiązaniu do ujawnionego przez GŁOS przed tygodniem sprawy opłat adiacenckich nakładanych przez urzędników wybiórczo i według uznania na tylko niektóre dzielnice i osiedla, dotarliśmy do kolejnych jeszcze bardziej zaskakujących informacji. Okazuje się, że po zakończeniu I etapu poprawy gospodarki wodno-ściekowej w Zabrzu głównym beneficjentem tych opłat byli… rzeczoznawcy majątkowi, którzy zainkasowali za swe usługi ponad 40 tysięcy złotych. Gmina nie zyskała na tym prawie nic, za to straty w portfelu odnotowali mieszkańcy obłożeni tym jednorazowym podatkiem.

Przypomnijmy, iż opłaty adiacenckie nakładane są na tych właścicieli, których nieruchomości zyskały na wartości na skutek przeprowadzenia w sąsiedztwie gminnych inwestycji, takich jak np. właśnie położenie nowej sieci wodno-kanalizacyjnej. Jak pisaliśmy przed tygodniem w artykule Równi i równiejsi, w przypadku wielu dzielnic tej opłaty nie wprowadzono i już nigdy się to nie stanie, gdyż ustawowy termin na tego typu czynności bezpowrotnie minął. Są jednak i takie dzielnice, gdzie konsekwentnie gmina dąży do opodatkowania właścicieli.
Temat opłacalności i sensu wprowadzenie opłaty adiaceckiej od kilku miesięcy konsekwentnie drąży Grzegorz Lubowiecki – współzałożyciel stowarzyszenia Lepsze Zabrze oraz mieszkaniec osiedla Wyzwolenia, gdzie właśnie gmina nalicza owe opłaty. Zabrzanin przez kilka miesięcy z żelazną konsekwencją występował do Urzędu Miejskiego o kolejne wyjaśnienia w trybie dostępu do informacji publicznej. Końcowe ustalenia wprowadziły nie tylko jego w osłupienie.

WIĘCEJ NA TEN TEMAT W AKTUALNYM, DRUKOWANYM WYDANIU GŁOSU. KUPUJĄC TRADYCYJNĄ GAZETĘ WSPIERASZ FUNKCJONOWANIE PORTALU GLOSZABRZA24.PL