Reklama
REKLAMA
Trafili do aresztu... przez pomyłkę ochrony. Policji nie interesowało ich alibi Email
Wpisany przez Przemysław Jarasz napisz do autora    środa, 07 września 2011 14:05

Dwaj młodzi zabrzanie przeżyli dwa dni prawdziwego koszmaru, choć tylko wybrali się na zakupy do sklepu ze sprzętem elektronicznym w Zabrzu. Nieoczekiwanie wylądowali jednak w policyjnym areszcie, nocowali za kratami, byli przewożeni na drugi koniec województwa i przesłuchiwani tam jak najgorsi bandyci. Ich rodzice przeżyli szok w związku z policyjnym przeszukaniem ich mieszkań. A wszystko dlatego, że ochrona sklepu RTV Euro AGD w Zabrzu rozpoznała w swych klientach rzekomych złodziei, którzy jakiś czas temu skradli sprzęt fotograficzny w bliźniaczej placówce w Sosnowcu. Po koszmarze uwięzienia i przesłuchań zabrzanie odzyskali w końcu wolność i nie usłyszeli żadnych zarzutów w tej sprawie. A wszystko mogło się szybko wyjaśnić, gdyby tylko policjanci sprawdzili nagranie monitoringu z zabrzańskiego sklepu Żabka, które – zdaniem zatrzymanych - dawało im murowane alibi.

W środowe popołudnie 6 lipca, 22-letni Mariusz Auguścik wraz ze swym wieloletnim przyjacielem 23-letnim Krzysztofem Ropiakiem wybrali się do centrum handlowego Platan. Spacerując po placówce postanowili wejść do sklepu znanej sieci RTV Euro AGD sprawdzić wakacyjne wyprzedaże. Jak podkreślają, nigdy w życiu nie weszli w konflikt z prawem, nie byli też zatrzymywani czy sądzeni za przestępstwa. Nawet nie przeczuwali, że za chwilę „staną” się na 24 godziny poszukiwanymi przestępcami.

Chodzili właśnie spokojnie między regałami, gdy zauważyli, że ochrona sklepu coraz baczniej ich obserwuje. Nagle zostali zatrzymani i zaprowadzeni do pomieszczenia na zapleczu. Choć nie znaleziono przy nich żadnego skradzionego towaru, wezwano policję.

Publiczne upokorzenie
- Ochronie wydawało się, że jesteśmy podobni do mężczyzn, którzy w sklepie tej samej sieci w Sosnowcu dzień oraz cztery dni wcześniej skradli aparaty fotograficzne o łącznej wartości 7,5 tysiąca złotych. Pokazano nam nawet czarno-białe zdjęcia z monitoringu sklepowego tych mężczyzn, ale to nie byliśmy my. Nikt nam jednak nie uwierzył i trzymani pod rękę przez policjantów, zostaliśmy wyprowadzeni głównym wyjściem do radiowozu – wspominają zabrzanie.

- Czułem się strasznie upokorzony. Mijałem po drodze twarze znajomych, którzy zdziwieni obserwowali, jak jestem wyprowadzany przez policję jak jakiś bandzior. Myślałem, że się ze wstydu spalę, publicznie zrobiono z nas przestępców - wyznaje Auguścik. To był jednak dopiero początek ich koszmarnego czasu. Z każdą kolejną godziną było już tylko gorzej. Choć, jak podkreślają, policjanci z II komisariatu, dokąd ich przewieziono, zachowywali się kulturalnie i z szacunkiem. Przez długi czas nie zakładali im nawet kajdanek.

Przez cały wieczór trwało policyjne weryfikowanie informacji dostarczonych przez komisariat II w Sosnowcu, który prowadzi śledztwo w sprawie kradzieży aparatów fotograficznych. - Zabrali nas na przeszukania naszych mieszkań. Wchodząc na klatką schodową w asyście policji spotykałem sąsiadów, a mama jak zobaczyła co się dzieje, to po prostu się popłakała. Oczywiście żadnego trefnego towaru u nas nie znaleziono – mówi Krzysztof Ropiak. 

Dowód mało ważny
W pewnym momencie zabrzanie przypomnieli sobie, że jednego z wieczorów, kiedy rzekomo mieli okraść sosnowiecki sklep, robili zakupy w zabrzańskiej Żabce nieopodal dworca kolejowego. – Mówiliśmy policjantom, że najpewniej zostaliśmy nagrani przez monitoring sklepowy i to będzie murowany dowód na to, że w tym samym czasie nie mogliśmy być w dwóch tak odległych od siebie miejscach jednocześnie. Niestety, nikt z zabrzańskiej policji nie sprawdził tego tropu. Jakby ich to w ogóle nie interesowało – mówi Auguścik. Jak relacjonują obydwaj mężczyźni, pod koniec dnia zabrzańscy policjanci mieli im w końcu powiedzieć, że ich zdaniem to faktycznie nie oni okradli sklep. Niemniej i tak musieli zostać zatrzymani, gdyż policja w Sosnowcu zażyczyła sobie przesłuchać ich osobiście.

- Pozabierano nam wszystkie osobiste rzeczy, założono kajdanki i przewieziono do policyjnego aresztu Komendy Miejskiej przy ul. 1 Maja. No i wtedy dopiero zaczął się koszmar. Kazano się nam rozebrać do naga do rewizji, a po ponownym ubraniu zamknięto nas w osobnych celach, które śmierdziały moczem i w których chodziły nawet jakieś robaki. Myślałem, że zwymiotuję – mówi Ropiak. - A jak Mariusz upomniał się o wyjście do toalety, to policjant najpierw go chwycił w złości za bluzę, a potem słyszałem jak mówił do swojego kolegi, że jak Mariusz jeszcze raz się odezwie, to „on mu przypierdoli tak, że będzie spał do rana”.

- To był jakiś koszmar. Siedziałem w tej celi i zastanawiałem się, co ja tutaj w ogóle robie? Czułem ogromny strach i niepewność o swój los, a także totalną bezradność. Straszna trauma, która już we mnie zostanie chyba na zawsze – dodaje Auguścik.

Pranie mózgu
Następnego ranka obydwaj zostali przewiezieni na policję w Sosnowcu. Byli przesłuchiwani przez różnych funkcjonariuszy. Ropiak wspomina, że jeden z gliniarzy zgotował mu prawdziwe pranie mózgu. Już na początku w ostrych żołnierskich słowach miał mu zakomunikować, iż jak Krzysztof będzie odpowiadał, że czegoś nie wie albo nie pamięta to on mu „przypierdoli w ryj”.  - Ponieważ upierałem się, że nie jestem złodziejem, ten sam policjant zagroził mi ponownie, iż jak się nie przyznam, to on mi przyłoży. Zaczął też mi coś opowiadać, że na pewno jestem pedałem i rajcuje mnie „rżnięcie ludzi w dupę”, a on takich nie cierpi. Ewidentnie próbował na mnie wymusić przyznanie się – wspomina Krzysztof.

Mariusz aż tak ostrych doświadczeń nie miał, ale i tak mu przypominano, że jak się nie przyzna, to pójdzie na 8 lat do więzienia. – W pewnym momencie włączyło mi się po prostu racjonalne myślenie i zacząłem rozważać czy by się jednak nie przyznać, bo i tak nas pewnie w to wrobią. Tym bardziej, że wprost nam powiedzieli w Sosnowcu, że ich nasze nagranie z Żabki nie obchodzi. Byłem bliski złamania się i poddania. Nawet się popłakałem – wyznaje Auguścik. Po pewnym czasie policjanci zaczęli się stawać coraz mniej napastliwi, a nawet mili. Zaproponowali posiłek, a w końcu wypuszczono zabrzan na wolność. Bez przeprosin i pieniędzy na drogę powrotną do domu. Gdy w końcu dotarli do Zabrza, poszli wprost do sklepu Żabka i poprosili o kopię nagrania ze swym murowanym alibi. Tak na wszelki wypadek kolejnego zatrzymania. Otrzymali je z informacją, że wcześniej nikt z policji się filmem nie interesował. Poszli także „podziękować” kierownikowi sklepu RTV Euro AGD za zgotowanie im tego koszmaru. Jedynie on zdobył się na przeprosiny. Tłumaczył się, że po prostu byli bardzo podobni do złodziei z monitoringu i musiał zareagować.

Zadowolenie zatrzymanych?
W komendzie sosnowieckiej policji próbowaliśmy dowiedzieć się, dlaczego tamtejsza policja nie był zainteresowana zabezpieczeniem filmu monitoringu zabrzańskiej Żabki? Jak nam wyjaśniła Hanna Michta, oficer prasowa jednostki, policji wystarczyło nagranie z monitoringu z sosnowieckiej Plejady, którego kamera zarejestrowała kradzież.  - Ten materiał porównany z wizerunkiem mężczyzn wykluczył, że to oni byli sprawcami kradzieży. W związku z tym nie było konieczności korzystania z zapisu monitoringu z Żabki w Zabrzu – wyjaśniła nam pani rzecznik, którą… zaskoczyła relacja zabrzan. Jak stwierdziła, mężczyźni opuszczając budynek jednostki policji byli wręcz… zadowoleni, że sprawa wyjaśniła się na ich korzyść.

Czy młodym ludziom trzeba było jednak gotować aż taki koszmar? Dlaczego zabrzańscy policjanci mieli czas na przeprowadzenie rewizji mieszkań, a nie wybrali się do niedalekiej Żabki by sprawdzić alibi podawane przez młodzieńców?  Niestety, Marek Wypych, rzecznik prasowy zabrzańskiej policji odmówił nam udzielenia odpowiedzi na to pytanie i odesłał do Komendy Wojewódzkiej Policji. Tam Janusz Jończyk z zespołu prasowego komendanta wojewódzkiego wyjaśniał nam, że policjanci z Zabrza wykonywali czynności zlecone przez kolegów z Sosnowca tylko w niezbędnym zakresie – a więc zatrzymali osoby wskazywane przez ochronę jako złodzieje, a także przeszukali ich mieszkania w poszukiwaniu skradzionych przedmiotów. Gospodarzem postępowania był jednak komisariat w Sosnowcu, który w razie potrzeby czy wątpliwości sam mógł potem wystąpić o sprawdzenie nagrań z Żabki. 

Będzie postępowanie
Na koniec zapytaliśmy jeszcze Jończyka o to, co sądzi o sposobie prowadzenia przesłuchań przez sosnowieckiego policjanta? Był wyraźnie poruszony relacją zabrzan. - Sprawa jest bardzo niepokojąca i zapoznamy z nią komendanta wojewódzkiego w Katowicach, który na pewno podejmie stosowne kroki w celu wyjaśnienia okoliczności zatrzymania i zachowania policjantów w trakcie przesłuchania zabrzan - zapowiedział przedstawiciel komendy wojewódzkiej.

W warszawskiej centrali sieci RTV Euro AGD pod urlopową nieobecność rzecznika prasowego firmy nie znaleźliśmy nikogo chętnego do skomentowania całej sprawy. Za to sami zatrzymani i niesłusznie oskarżani zabrzanie już zapowiadają, że wystąpią na drogę sądową o zadośćuczynienie tak od sklepu, jak i policji. Na kanwie tej sprawy rodzi się jeszcze pytanie o stan sanitarny policyjnej izby zatrzymań w Zabrzu.

Oto treść wyjaśnienie nadesłanego przez rzecznika zabrzańskiej policji: 
„Stan czystości oraz zabezpieczeń w wyżej wymienionych pomieszczeniach jest kontrolowany przez sędziego Sądu Okręgowego w Gliwicach oraz Państwowy Inspektorat Sanitarny MSWiA w Katowicach, których wyniki nigdy nie wskazywały na uchybienia w zabezpieczeniu pomieszczeń oraz ich czystości. Przeprowadzane kontrole nie wykazują także uchybień w zakresie czystości pościeli, kocy czy też odzieży. Pomieszczenia dla osób zatrzymanych są sprzątane każdego dnia przez sprzątaczki zatrudnione w KMP Zabrze, a sposób i efekty ich pracy podlegają bieżącej kontroli tzw. służb kontrolnych KMP Zabrze.”

 
Zobacz także

» Jechał zygzakiem? Był kompletnie pijany i bez prawa jazdy!

ZATRZYMANIA.  Policjanci otrzymali zgłoszenie, że po ulicy Jordana porusza się renault, którego kierowca może być nietrzeźwy. Dzielnicowi z Komisariatu V szybko namierzyli i zatrzymali mężczyznę. Okazało się, że 41-letni mieszkaniec...

» Na gazowej bombie, Hiszpan zginął jadąc pod prąd, wiceprezydent chce być prezydentem, szczury zaatakowały centrum, Lubański w przedszkolu i teatrze. Nowy Głos już do czytania!

TYGODNIK LOKALNY. Odkręcił butlę i czekał... Wcześniej mówił sąsiadom, że wysadzi cały dom w powietrze. Strażacy weszli do jego mieszkania w ostatniej chwili  i ewakuowali lokatorów. Dramat wisiał dosłownie w powietrzu. Szczegóły...

» Pieć lat za znęcanie sie nad partnerką

POLICJA. Najbliższe trzy miesiące, 33-latek zatrzymany przez policjantów spędzi w areszcie śledczym. Decyzję o tymczasowym aresztowaniu  wydał sąd. Mężczyzna znęcał się psychicznie i fizycznie nad partnerką. Teraz grozi mu kara do 5...

» Pieniądze stracone...

OSZUSTWO. Kolejny raz doszło w Zabrzu do kradzieży na fałszywego urzędnika. Kobieta podająca się za policjantkę zadzwoniła do 85-letniego zabrzanina na stacjonarny numer telefonu. W trakcie rozmowy przekonała go, że jego syn spowodował...

» Listów gończych siedem i ponad dwadzieścia zarzutów

ZATRZYMANIA. Policjanci do drzwi mieszkania poszukiwanego siedmioma listami gończymi zabrzanina przy ul. Chojnickiego  zapukali krótko po 6.30. 32-latek nie miał szans na ucieczkę, a pomimo to odmówił otworzenia lokalu. W związku z tym na...
 

FACEBOOK

 

    DO wynajęcia kawalerka    

w Centrum miasta,

na drugim piętrze,

w kamienicy.

Tel. 509556863

 


 

DREWNO opałowe,

pocięte, połupane,

300 zł/ m3.

Tel. 534-933-167 


 

Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA