Skąd te śmieci? Mimo wprowadzenia w kraju nowych zasad odpłatności za odpady, problem dzikich wysypisk w Zabrzu nie zniknął Email
Wpisany przez Przemysław Jarasz napisz do autora    czwartek, 14 kwietnia 2016 12:37

 

EKOLOGIA. Wprowadzone w połowie 2013 roku w całym kraju nowe przepisy dotyczące zasad gospodarowania odpadami komunalnymi miały znacząco ograniczyć ilość dzikich wysypisk śmieci na terenach zielonych oraz nieużytkach. Cel taki zamierzano osiągnąć poprzez wprowadzenie obowiązkowej opłaty za wywóz śmieci liczonej na każdego członka rodziny w danym domostwie. W ten sposób niekontrolowane porzucanie odpadów miało stać się zwyczajnie nieopłacalne. Niestety, tak się nie stało, a kolejne zgłoszenia naszych Czytelników wskazują, że środowisko naturalne w Zabrzu wciąż jest narażone na niekontrolowane zanieczyszczanie. 


- Nie mam pojęcia, dlaczego tak oczekiwana radykalna poprawa dotycząca dzikich wysypisk nie nastąpiła. Według naszych obserwacji zmieniło się jedynie to, że w jednym miejscu nie porzuca się już tak dużych ilości odpadów jak kiedyś, gdy wywożono je całymi workami na zielone peryferia miasta. Tym niemniej wciąż angażować musimy siły i środki budżetu gminy, na oczyszczanie tych terenów – mówi Grzegorz Boral, naczelnik wydziału infrastruktury komunalnej Urzędu Miejskiego w Zabrzu.
Okazuje się, że w 2012 roku miasto zlikwidowało 69 dzikich wysypisk wydając na ten cel ponad 150 tys. złotych. Rok później zlokalizowano takich miejsc aż 93, a ich uprzątnięcie kosztowało 169 tys. zł. Z kolei rok 2014 – a więc pierwszy, w którym w pełni obowiązywało nowe prawo śmieciowe - zlikwidowano aż 124 dzikie wysypiska, płacąc już „tylko” 103 tys. zł. Zaś rok ubiegły to 81 przypadków kosztujących gminę 55 tys. zł – a więc blisko połowę mniej niż rok wcześniej. Dodatkowo w 30 miejscach ulubionych przez nielegalnych „śmieciarzy” ustawiono tabliczki z napisem: Zakaz wysypywania odpadów pod karą grzywny, teren monitorowany.
- Wprowadziliśmy wszelkie rozwiązania mające ukrócić nielegalny proceder. Tzw. wielkie gabaryty można wystawiać przy ogólnodostępnych śmietnikach, a gruz bez dodatkowej opłaty wystawiać w specjalnych workach. Możliwe, że te nielegalne wysypiska są tworzone przez właścicieli prywatnych firm i zakładów pracy, gdyż tylko oni mogą jeszcze teoretycznie zarobić na wykazywaniu mniejszej ilości śmieci – zauważa naczelnik Boral.
Tymczasem nasza redakcja wraz z mieszkającym w Mikulczycach emerytowanym nauczycielem ujawniła, iż wiele luźno porozrzucanych śmieci zalega w przydrożnym rowie wzdłuż ulicy Kościuszki – na odcinku od przejazdu kolejowego do kładki nad drogą krajową nr 88 w kierunku Biskupic. Bez trudu dostrzec można stare opony, miski, dywany i dziesiątki innych odpadów. - Od wielu już lat nie widziałem tu ekipy sprzątającej, a często tędy chodzę lub jeżdżę na rowerze. Wielokrotnie sprawę zgłaszałem policji, jak i patrolowi straży miejskiej – jej funkcjonariusze wiecznie traktują mnie jak „nawiedzonego”, który nie ma co robić i robotę urzędnikom wynajduje – skarży się 61-letni Norbert Szolc, mieszkający w Mikulczycach od urodzenia.
Pytani przez nas w tej sprawie zarówno naczelnik Boral, jak i szef miejskiego zarządu dróg – Kazimierz Ladziński zapewnili, iż żadna ze wspomnianych służb nie zgłaszała im bałaganu przy ul. Kościuszki. Pod wpływem naszej interwencji obydwie instytucje gminne w ciągu zaledwie kilku godzin uzgodniły między sobą, iż najdalej do końca kwietnia teren zostanie skrupulatnie uprzątnięty przez służby drogowe. 

Tekst ukazał się w Głosie Zabrza i Rudy Śląskiej (nr 15, 14 kwietnia 2016) na kolumnie W STRONĘ NATURY, która jest współfinansowana przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

 
 

FACEBOOK

DREWNO opałowe,

pocięte, połupane,

300 zł/ m3.

Tel. 534-933-167 


 

Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA